Dzień udany, nawet się wyspałam, no i przede wszystkim jestem zadowolona. To się liczy, co prawda jutro szkoła, no i przede wszystkim wielka zmora zwana jazdami (aut. mam na myśli naukę prowadzenia pojazdu czterokołowego z kierownicą i światłami, których nazwy są mi obce.), jednak jakoś mnie wielce to nie dobija. Póki co, jutro zapewne w drodze na ścięcie wypalę relaksujące papierosy. Może je jakoś podpiszę? Nah, jebać to.
Hm, Sala Samobójców niegdyś wydawała mi się wielce głupia i śmieszna, jednak kiedy drugi raz ją obejrzałam... Nie zachwyciła i nie ujęła, ale przekaż po części doszedł. Chociaż nie mogę napisać, że był to wybitny film. Nie, nadal moim numerem jeden... Przecież nie mam numeru jeden, fuck. Potem Avatar. Przyznaję, więcej nie wypowiem się na temat czegoś, co mi obce. Tak, tak, zawsze śmiałam się z tego filmu, nazywałam go nowoczesną wersją Pocahontas, a muszę przyznać, że podoba mi się. Tak, podoba. Co nie zmienia faktu, że wolę mangi.
Nie lubię, kiedy milczysz. Nie lubię. Nienawidzę. Więc napisz, dobrze?
Zdjęcie... Teraz powinnam napisać, że wykonane lodówką/żelazkiem/młotem/pralką, ale to tylko mój telefon. I tak, wspaniały program, jakim usunęłam niechciane zimowe skarpety to cudo zwane Paint'em. Prawda, że wyszło wspaniale~?
- Ej, czekaj... Meduza powiedziała jej, że ma go nie zabijać?
- No... No tak.
- Nie no, a tak serio?
- No poważnie.
- Dobra, rozumiem. Meduza, nie mam pytań.