Jestem jednorożcem współczesnej epoki.
Mitycznym stworzeniem, wrażliwą duszą, która nie mam prawa istnieć w dobie komputera, masy, maszyny, miasta, złosci, tysięcy pierdół i milionów szram na sercu. Doba trwa tu za krótko, nie mogę się połapać, kiedy zgasła ostatnia lampka na ulicy, kiedy mój oddech staje się równomierny i lekko chrapliwy. Gubię się. Coraz bardziej. Jesienna depresja wraca.
Jestem zjesieniałym ślepawym zmroczem.
Umrę dziś przez sen?