Cześć.
Nie było mnie długo. Było źle. Ze mną, we mnie. Popadłam w straszną apatię. Całymi dniami leżałam, nie miałam siły wstać, rozmyślałam o sobie, o swoim dotychczasowym życiu nie widząc w nim sesnu. Miałam napady obżarstwa, jadłam wszystko co wpadło mi w ręce, po czym głodzenie się. I tak w kółko. Zastanawiałam się jak to jest gdy się odejdzie z tego świata, dlaczego ludzie są tacy jacy są, co jest po śmierci. Ogólnie jakieś egzystencjonalne problemy mnie dopadły.Miłość, a raczej jej brak, brak samooakceptacji, zaniżona samoocena...
Było mi cholernie cieżko, ale nie chciałam tym nikogo obarczać. Na szczęście była Ona. Moja przyjaciółka. Dzięki niej wychodzę na prostą. Znów zaczynam się uśmiechać.
Bardzo pomału chudnę. Rozpisałam sobie plan na najbliższy tydzień. Tydzień po tygodniu będę go modyfikować, sumiennie wypełniać a wszystko będzie dobrze:) Wierzę w to.
dzień 1 (wtorek)
1000kcl + 2l wody
30min bieg + 1h rower
dzień 2 (środa)
1200kcl + 2l wody
30min bieg + 1h rower
dzień 3 (czwartek)
1000kcl + 2l wody
30min bieg + 1h rower
dzień 4 (piątk)
1200kcl + 2l wody
30min bieg + 1h rower
dzień 5 (sobota)
1200kcl + 2l wody
30min bieg + 1h rower
dzień 6 (niedziela)
1200kcl + 2l wody
30min bieg + 1h rower
dzień 7 (poniedziałek)
1000kcl + 2l wody
30min bieg + 1h rower
1 2 3 4 5 6 7
Wieczorem edytuje.
Przepraszam Was za wszystko.