Ostatnie 3 dni - zgroza.
Napady jedzenia. Straszne. Słodyczy szukałam nawet w szafie rodziców. I wiecie co? Znalazłam. I to dużo.
Piątek, sobota - pizza, czekolada, naleśniki, lizak, batony. Efekt? Dzisiaj rano o mało co nie utrata przytomności - gwałtowny spadek glukozy we krwi. Mama wepchnęła mi słodkie i jakoś się polepszyło. Ale poszłam za ciosem - kolejna czekolada, ciastka, trochę panna cotty, baton. Bardzo boję się, że jutro zasłabnę w szkole, nie będę mogła nic zjeść, bo wiem jak się to skończy.
Wiem, że muszę przestać się odchudzać, muszę zaakceptować to, jaka jestem.
Ale co zrobić, kiedy potrafię żyć tylko w dwóch trybach: głodzenie się i napadowe obżarstwo.
Będzie dietetyk - obiecuję sobie, że będę go słuchać. Nieważne, że może przytyję kilogram lub dwa - NIEWAŻNE.
Potrzebuję pomocy, a obecna terapeautka jest na tyle chujowa, że szczerze wątpię w jej moc sprawczą.
Ale lepsza taka pomoc niż żadna, nawet jeżeli ma dla mnie czas tylko raz w miesiącu.
A, i jeszcze jedno - od teraz kalorie dla mnie nie istnieją. Nie mogą. Nikt nie mówi, że będzie łatwo, ale z czasem się uda.
Pokocham siebie. Wszystkie powinnyśmy, bo jestemy najwspanialsze na świecie.
Inni zdjęcia: ttt bluebird11Bolczów elmarDla mnie już czwartek patusiax395Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 2/4 activegames