Nie wiem, co mam robić... nie wiem, nie mam pojęcia.
Jak mam chudnąć, kiedy mama jest przy śniadaniu i przy obiedzie i nie puszcza mnie dopóki nie zjem wszystkiego "bo jak nie będę jadła, to źle skończę"? Śniadanie najmniejsze wywalczyłam ok. 200 kalorii, dałabym radę to znieść, gdyby nie obiad. Zupa z makaronem plus drugie danie. Makaron, którego jest prawie 100g i ryż/ziemniaki z jakimś mięsem na drugie, to zawsze wychodzi ponad 600 kcal. Dlaczego? Dlaczego, dlaczego, dlaczego?
I tak nie dość, że wszystkiego jest strasznie dużo, to jeszcze nie ma miejsca na rzeczy, które lubię.
No i nie mogę wieczorami z rodzicami ćwiczyć - "bo za mało jem". Jedyne, co mi zostaje, to marszobieg do i ze szkoły, razem 7 km.
Nie dam sobie z tym rady. Nie mogę wrócić do wymiotowania, ale coraz trudniej mi wytrzymać w tym postanowieniu. Jem tak strasznie dużo i nie mam na to wpływu... najgorsze jest właśnie to uczucie bezsilności. A kiedy rodzice wieczorem wychodzą na 30-40 minut jest świetna okazja...
Co mam robić?
Bilans (masakra):
ś: 3 wasy - plasterek szynki, serek topiony, troche sałaty i ogórka (180)
dś: dwie łyżeczki monte (60?)
o: zupa pomidorowa z makaronem (250)
brązowy ryż z kurczakiem, ogórkiem i pieczarkami (350)
k: nic
spalone: 190
RAZEM: 840-190=650
słoniątko.
Inni zdjęcia: ttt bluebird11Bolczów elmarDla mnie już czwartek patusiax395Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 2/4 activegames