Cisza potrafi zdziałać cuda. Jako że jestem osobą lubiącą szybkie tempo, owa cisza potrafi wywrzeć na mnie jeszcze większe doznania. Moje wakacyjne plany zawirowały i potoczyły się całkiem inaczej. Nie było żadnego warsaw orange festiwal, nie było karpacza ani londynu. Zamierzane szalone imprezy i ogniska do rana zostały zastąpione ciągłym przesiadywaniem w pracy. Jedyną ektrawagancją był jednodniowy wypad na woodstock ( byłam ostatniego dnia, Airbourne i Gentelman podbiły moje serca, Prodigy mnie zawiodło swoim ,, fucking two step back'', jednak i tak największą atrakcją było bycie częścią tego szalonego społeczeństwa). A jeżeli chodzi o wyjazdy to i owszem - byłam na morzem, teraz w ubiegłym tygodniu i tam właśnie odnalazłam tą ciszę . Wystarczyły 4 dni a czuję się wypoczęta, jakby oczyszczona. Tak, to dobre słowo, mogę śmiało powiedzieć ,że przeżyłam katharsis. To ważne, bo zaraz zaczynam nową drogę, do której długo się przygotowywałam - najpierw fizycznie a teraz psychicznie. Nie ważne jaka to droga- przecież do każdej zmiany, przepraszam ,,drogi'' człowiek się przygotowuje. Tak więc teraz zrozumiałam, że w życiu potrzebne jest zachowanie równowagi - pomiędzy ciszą szaleństwem. A co do mojej drogi to wiem, że znajde podczas niej szczęście ; )