Wciąż tutaj wracam. Wciąż zaglądam tu, aby podpatrzeć, czy znajomi coś dodali. Nic, pustka.
Oh nawet nie wiecie, jak mi tego wszystkiego brakuje. Chyba sama nie jestem świadoma do końca tego, bo na takie myśli i odczucia pozwalam sobie bardzo rzadko, dlatego kiedy już mnie to "trafia", to z potężnym uderzeniem.
Jesienna a może już zimowa aura, sprawiła mnie na pewne refleksje. Od dłuższego czasu jakoś uleciała ze mnie radość, taka moja-lepowa radość z życia. Stałam się bardzie przygnębiona, zdemotywowana przede wszystkim cicha i wyautowana. Gdzieś uciekła Lepa, ta wesoła, głośna wręcz krzykliwa, której wszędzie było pełno. Miałam ku temu powody jakiś czas temu. Bardzo intensywna działalność studencka przez 2,5 roku wypruła ze mnie wiele energii, ale ograniczając ją w 80% w lutym (!), byłam pewna że dosyć szybko wrócę do siebie. I choź trochę progresu jest, to dalej nie ma tej mnie co jeszcze 1,5roku temu.
Zastanawiam się, gdzie jeszcze leży problem. Dopiero niedawno naszła mnie taka myśl, że może jednak nie pogodziłam się z tym, że w moim życiu koni, jazdy konnej już nie ma. Życie jest przewrotne i cały czas coś się zmienia - zawsze wychodziłam z założenia, że tak już jest, należy to przyjąć na siebie i wyciskać z nowych sytuacji jak najwięciej. Mając wiele zainteresowań, nie miałam problemów, aby czas, który kiedyś poświęcałam w 100% na jeździectwo zapełnić czymś innym. Byłam szczęśliwa, ustatysfakcyjnowana z tego, co mam. Myślałam, że z czasem będzie mi lżej ścięgać do wspomnień - z uśmiechem i tylko z uśmiechem. Cały czas jednak z tyłu głowy odczuwam smutek i bół. Są to odczucia cichutkie, których na codzień nie zauważam, ale mimo wszystko powodują, że gdzieś tam moja podświadomość nie pozwala pogodzić się z tym, że jestem na innym etapie życia już od kilku lat. I teraz tak dochodzę sobie do wniosku, że owszem, można zastępywać różne zainteresowania innymi, ale jak zastąpić nie zainteresowanie - a pasję, z którą się urodziłam i żyłam nią przeszło 10lat, z którą wiązałam plany na resztę życia? Tego nie da się wymienić na coś innego, choćby nie wiem, ile dawałoby mi to szczęścia - pasja pozostanie pasją, po prostu wiem, że ona zapewniłaby mi nie tylko szczęście, ale i pewnego rodzaju spełnienie się.
Wszystko to, co piszę teraz pozornie wydaje się być tak smutne, że równie dobrze, mogłabym już rozkleić się i przestać pisać Ja jednakwidzę też drugą stronę medalu. Dzięki temu, że gdzieś tam w sercu nie pogodziłam się z tym wszystkim, cały czas te myśli siedzą we mnie, powodują, że budując plany na przyszłość - zawsze widzę w głowie konie - zawsze widzę happy and. Jestem pewna, że kiedy nadejdą odpowiedni czas i odpowiednie do tego warunki - wspomnienia nie tylko będą wzbudzać we mnie emocje, ale pozwolą również zbudować motywację i cel, które będę chciała przezwyciężyć i zdobyć - powrócić do tego, co najważniejsze w moim życiu, to co mnie od zawsze nakręcało. Gdzieś tam jeszcze gubię się z samą sobą i ze wszystkim, różne sytuacje nie pozwalają jeszcze, abym mogła zrobić drugi pierwszy krok. Ale ja wiem, że to kiedyś, niedługo, stanie się.
Wciąż tutaj wracam. Wciąż wierzę.
10 MARCA 2025
22 LUTEGO 2025
25 STYCZNIA 2025
14 LISTOPADA 2016
25 MAJA 2016
23 KWIETNIA 2016
12 KWIETNIA 2016
11 KWIETNIA 2016
Wszystkie wpisy