Spoglądam na mój dom w gwiazdach, gdy na niebie nie ma zbyt dużo chmur. N a g i e oczy nie wstydzą się przebiec t y l k o przez mgłę. Wiesz jak ciężko się nie rumienić, gdy jesteś tylko spojrzeniem? Tylko okruszkiem wzruszenia w objęciach źrenic. Gdy nawet ich uczucie odbije się w łzie jak w lustrze, możesz go nie zauważyć. Bo spojrzenie to chwilka, albo i mniej. . Wiesz jak ciężko być nim, dziś? Zwłaszcza takim, które powinno umrzeć pod powieką. Wszyscy patrzą, gdy dzieje się inaczej. Już od pierwszego drzenia rzęs. Pieprzyki na policzku wychodzą przed dom. Kąciki ust drgają złośliwie jakby chciały rzucić się na nie. A spojrzenie jak mały promień słońca z pozoru tylko niewzruszony idzie mimo wszystko. Ale dziś nie musi się bać. Może spojrzeć na każdą z gwiazd, nawet tych wbitych w dach domu. Bo dziś to tylko mgła. Wijąca się pajęczyną jak peleryna niewidka. Dzisiaj nie ma chmur. Spójrz. Widzisz mój dom? Za kaskadą krzywych uliczek. Tam wszystko jest prostsze..
Rozmawiałam tam wczoraj koło drugiej w nocy, gdy szampan i wino kręciło w głowie. Nie ważne, że nie dowiesz się wiele. Oprócz tego, że kieliszki wyglądają najlepiej nocą, przy świeczkach i nie w pojedynkę. Takie noce polubisz. Choć chcesz wiedzieć wszystko, albo trochę więcej..
Wiedziałam już przecież wcześniej, że nie sprostam sobie samej i nie stanę ot tak. Pod jakąś ścianą, nawet z ładnej, rumiano - czerwonej cegły. Zawsze się jakoś wygnę, w każdą nagle możliwą stronę. Bo przecież.. Niemożliwe staje się możliwym, gdy jest się mną. Ale to brzmi tak jakby miało działać na moją korzyść, a to nie tak. Nie zawsze. Mogę przenieść górę obok mojego balkonu, żebym nie musiała chodzić po schodach, a potem zbiegać po niej boso w ramiona porannej mgły. Gdybym tylko bardzo chciała. Ale mogę też zrzucić ją sobie na głowę, gdy będę miała siebie dość. Wygimnastykowana dusza to horror, dla ciała, które potrafi spadać tylko w dół. Nawet nie wiesz jak to ogranicza. Gdy wyrastają mi skrzydla i latam. Bo ja mam nawet skrzydła pod obojczykiem, gdy językiem migowym wyznaję miłość. Polubiłam na nie patrzeć, i to, że pachną pudrem i są kruche. Gdy ktoś kłamie blisko bolą jako pierwsze. A te drobne okruszki, które czasem zcieram z biurka to nie kurz.
Gdybyś nie chciał tak bardzo plątać się w oczach własnego kłamstwa zamiast obić mu i reszcie bandy krzywych twarzy tych ich spojrzeń, nie umiałabym uciec stąd dziś, ani wczoraj, ani na końcu świata choćby. Nawet spojrzeniem. Nawet na chwilę. Szkoda, że to wiem. I szkoda, że dziś łatwiej nie wierzyć w nic niż walczyć. Krzyczysz mi to do ucha. Naprawdę tak myślisz? Może to nowe zasady? I tylko ja lubię je ł a m a ć, nikt więcej? Mówią, że nie powinnam kłócić się ze światem.. Choć chcę. Ktoś zakrywa mi usta kocem, coś nuci, rozbiera mi palce. `Już milknę` - szepczę choć głos utonął już w materiale. Motyle strzepują kłamstwo ze skrzydeł i siadają mi na nagich ramionach. Ktoś rozwiązuje mi palce serdeczne. Mogę je dotknąć. `Śpij spokojnie`, kołysze się w echu.
A ja jestem już kroplę wyżej.
Owl City - Fireflies <3.