Mówię, mówię, mówię Wam - idzie wiosna!
Ja wiem, bo reaguje na pogodę i pory roku i podobne takie. Widzę w moich oczach, czuję gdzieś tam głęboko. I z tego względu zdaje sobię sprawę jak mogę napisać to co właśnie zaczełam i aż strach się bać. Wizja wiosny koloruje wszystko co nawet nie szare, a bezbarwne. Nawet te literki, które teraz cichym stukotem próbuję ułożyć w jeden szept, w to ciepło, którego tak pragnę, grzeją mnie w palce. Bo moja wiosna jest piękna. Może mogłabym Was wziąć za rękę i oprowadzić już za parę dni, może trochę więcej, po tym moim kawałku świata. Przez pryzmat moich oczu.
Myślę o tym, gdy już prawie zasypiam. I nie ujmują zbyt wiele chwile, gdy mam wojnę w brzuchu jakby jelita podrywały miednicę i to bezczelne i niesmaczne, czemu zaprzeczyć nie sposób. I nie będę ukrywać oburzenia. Więc krzyczę. Ja, albo ten kłębek nerwów spod którego ledwie da się zauważyć moje włosy. Lecz po chwili biorę ten kłębek robię z niego swetry dla porcelanowych lalek o wiecznie chłodnym kształcie ust tuż obok garstki piegów i dla ludzi chowającymi się pod parasolami nawet w słoneczny dzień. I chociaż tęczowe parasole mają swój urok, ja wolę mrużyć oczy do słońca, wachlarzem rzęs chłodzić ciepłe od niego powietrze i słuchać jak ludzie kichają - podobno od słońca! - i dziwić się czemu ja tak nie mam. A Ty kichasz od słońca? Ja tylko mrużę oczy i się uśmiecham i robię zdjęcia pod nie choć tak sie podobno nie powinno. I lubię je, gdy biega po widnokręgu i gdy oświetla kosmyki włosów i kiedy rodzi błyski, światełka - małe gwiazdy nie wysoko na niebie, ale tu o tu na ziemi w zasięgu moich palców. I widzę już jak zaczynamy mrużyć do niego oczy, lekko jakby nieśmiało czy bezwiednie.
I spoglądamy w niebo tuż obok i próbujemy oddechem dosięgnąć chmur. Wysłać cząstkę siebie na cały świat albo chociaż na tę półówkę, która widzi ten sam fragment co my, lub prawie ten sam, bo trochę bledszy, lub bardziej zarumieniony. I choć chwilami jest mniej chmur niż samolotów nie tracimy nadziei, że możemy coś zmienić jeśli tylko tego chcemy. Własnym ciepłym oddechem, byciem. Wczoraj wysyłałam swój oddech do takiej z niedowagą, bardziej kłębiastej z lewej strony, a z prawej jakby ciemniejszej.. Wiesz której? Urosła jakby za mnie zjadła wszystkie pączki z dwóch dni wstecz. Odesłałam ją w dal, priorytetem, pierwszą klasą tam, gdzie nie ma zbyt ostrych gałęzi drzew, a niebo wylepione jest aksamitem. Zadbałam o nią. Możesz ulepić z niej słowa.
I czuję, że wiosna kręci się w powietrzu od kiedy otworzyłam parę dni temu okno około siódmej i od kiedy zamieszkały mi w wielu minutach pomysły. Sto na metr kwadratowy, więc ledwie się mieszczą - siedzą jeden na drugim szepczą między sobą i mi do ucha, żebym to właśnie na ten zwróciła uwagę i przez nie no, bo przez kogo! Chcę iść, siedzieć, zobaczyć, przeczytać, posłuchać, zrozumieć, złapać, dotknąć, poczuć, pogłaskać, powiedzieć, napisać i i i .. Pomiędzy symfonią dzwięków, a kaskadą barw idę krok za krokiem czule obejmując wzrokiem każdy szczegół. Jak wybawienie chciałabym już za chwilę dłuższe dni i żeby los się jak najczęściej uśmiechał, a nie przygryzał wargi, bo mu z tym do twarzy. I te milion rzeczy na minutę i i.. To już ta godzina. Wiosny w powietrzu i zielonych wachadeł. Jeszcze chwila wiesz? Za następnym ruchem wskazówek powinno być już czytanie książek na dworzu i..
I wcale nie sądze, że za te wszystkie potłuczone lustra kałuż będę płacić siedem lat rozbitym na raty szczęściem. Albo, że stanie mi się cokolwiek za te wszystkie groźby jak jawna chęć wysuszenia najwiekszych zasp suszarką. I w takich chwialach jak Te mam świadomość, że może do końca życia będę miała w sobie pierwiastek dziecka, które cieszy się z drobiazgów, mówi co myśli i wierzy, że wszystko się ułoży jeśli się o coś dba. I czuję, że zawsze będę robić kolorowe kanapki i własnoręczne prezenty i biegać bez celu po łące i rzucać się kwiatami i marzyć o wszystkim o czym można i nie. Ale nawet sobie nie zdajecie sprawy jak mi z tym dobrze.