Aaa nie umiem się nie uśmiechnąć do tego zdjęcia..
Myślałam, że po dzisiejszym dniu przewrócę się o kolejną godzinę i usnę nie patrząc na porę. Ale już po pierwszej. Trzymam się jednego kawałka. Nie słyszę tykania, nie ziewam. Chociaż nie da się ukryć, że za trzeźwo nie myślę. Może upiłam się tym sokiem z lodówki, cholerka wie, ale jest nieobecna chociaż wywolywałam ją dziś tyle razy. Jak kochane i szanowane fuck. Ale piję go ostentacyjnie dalej w towarzystwie upływających minut. Długi dzień. Zauważyłam, że w roku szkolnym dzień to najczęściej pora do wyjścia zza tego fragmentu świata z drzewem, ławką, zgniłymi kasztanami, aż wreszcie bramą, do których to jeszcze dochodzi coraz bledszy dźwięk dzwonka. A potem jest nic i wielokropek, ale dla ogółu można to nazwać wieczorem czy nocą. W tym czasie marszczy się razem z niebem, głuchnie od muzyki, wywołuje hedonistyczne piątki w każdy dzień tygodnia, jeśli ten tylko na takie miano zasluguje.. I tak dalej. Niewymiarowy dziś ten piątkowy wieczór. Za krótki, za mało hedonistyczny, za za za. Zwłaszcza na miarę mojej potrzeby. Bo przecież zasłużyłam. Po ugryzionych troszkę dziesięciu godzinach zegarowych w budynku szkoły. Jakkolwiek zapełniałam jego wnętrze. Mieliśmy się ubrać na galowo, okej. Przecież wszystko było jak wypada. Tylko paznokcie miałam tylko z jednej ręki pomalowane, a moja mina sugerowała chęć ewakuacji. Ale poza tym wszystko chyba pasowało do tego pseudo idelanego obrazka. I za to ten niewymiarowy wieczór? A zresztą. Bądź co bądź sobota też może być hedonistycznym piątkiem. I może nawet mieć rozmowy o poranku! Najlepsiejsze na świecie. Prawda mój Króliku? <3
Obiecuję jutro się ogarnę. Sprzątne dwu metrową warstwę ubrań z szafy i pomaluje i prawe paznokcie na czarno. Więcej grzechów nie pamiętam. Lubię planować jak zasypiam. Zwłaszcze gdy na czas zegarowy jest już kolejny nowy dzień.
Miły mój.
Popatrz, szydzą z nas.
Zjedzmy wszystkich na przystanku,
nim przyjedzie tramwaj.