Jeśli dziś masz dobry dzień,
proszę odwiedź mnie
nie siedź sama, sam
napijemy się herbaty, zagramy w warcaby
będziemy śmiać się lub milczeć
stworzymy własne narkotyki
i państwa i miasta i ludzi
i ludzi i państwa i miasta
A a a a a! Tak oficjalnie są, chociaż ja wakacje poczułam już tydzień temu, w pełnym słońcu w autobusie przez żaluzje włosów. I teraz je czuję, choć słońca nawet za tym zbiegowiskiem natrętnych chmur, ani krzty. Gdzieś tam jest, przeczekuje tą niebiańską rewolucję. Ja to wiem.
I ten brak styczności z facetami w tombakowych ozdobach i zadań z młotkiem, który miał czelność spaść z biurka.
I można siedzieć do trzeciej bez balastu myśli w stylu `jak ja wstanę`.
I beznamiętnie do kosza wrzucone kalendarze w nich zapiski, druk wydarty, powykręcane cyferki, brednie jednym słowem.
I moja lista filmów i książek kwitnąca przez całe dziesieć miesięcy, odwiedzana ledwie parę chwil, zbyt ulotnych i krótkich latających bezwstydnie za wiatrem jesiennym, zimowym, wiosennym.
I nie wiem w sumie co konkretnego chce robić, chce się uśmiechać i płakać. Alleluja i do przodu.
Podsumowując, mój pierwszy rok bez czytania i rysowania nie lekcyjnych rzeczy na lekcjach był wyjątkowo męczący. Słuchanie zamiast wyżej wymienionych zacnych czynności męczy w takiej sytuacji bardziej niż w samotności. Ale wreszcie jestem z siebie zadowolona, co mi się niestety rzadko zdarza. Fajnie tak skoczyć przez własne płotki, lecieć nad nimi jeszcze bardziej. Jahuuu! Dopiero dziś to do mnie doszło. Lgnę do odpoczynku, mrr.