dziki uniesie Cię wiatr
Nie wiedziałam wcześniej jak cudowna jest możliwość niekrępowanych bólem ruchów ręką. Serio. Kimkolwiek jesteś i to czytasz, to możesz to podpiąć pod coś na kształt pozłacanej myśli. Kształt zgubiła za to sama zainteresowana, od paznokcia po ciąg dlaszy nastąpi. Póki co jak na to patrzę to mam wrażenie, że to coś co raczyło mnie ugryżć to było coś więcej niż spetryfikowany trzmiekomamuchocoś, a osobnik śmiejący się do nas miał coś za tymi uszami łaskotanymi wargami, że niby uśmiechem. Mniemam iż mógł mieć konszachty z wapirami, mimo, że w oczach miodu nie miał, gdzie indziej za daleko żeby dowidzieć. Szkoda, że mi to wpełzło do krwi, która zdawała się nie płynąć, ale jakoś teraz wrze a i te pousychane tkanki nie idą w ślady a raczej w podniebne loty tych duszy i wyprawiają cyrki rumieniąc się, aż na zewnątrz zamiast godnie usychać. Dziwne w sumie.
Ustawiamy się na jakiś wiatr żaglem czy coś tam, mniejsza o szczegóły zresztą, tak w bibliotece napisali. O ile można wierzyć autorce, która ma coś do czekoladocholików. Ale pamiętam: żagiel, ludzie pierwotni, myszy i męczennice. Nie musicie rozumieć.
Jak wrócę do mojej kochanej wioski pomaluję sobie ściany na zielono i zrobię tą całą ogromną resztę, która kwitnie teraz w mojej wyobraźni. Trochę mnie ta jadowa przygoda podbudowała. Jestem paradoksem.
Według mojej nadzieii i obliczeń po dawce z drugiej w nocy, powinnam już normalnie zginać palcem więc jest okej.
Aha i nie mam kontaktu ze światem, bo mój telefon traci resztkę baterii na biurku w domu, a ładowarka tęskni do tej końcówki na biurku tutaj. Reszta też jakos nie kojarzy, jakby współgrała się z moimi przedwczesnymi wakacjami, odcinając mnie od całej reszty.
Wczoraj był najdłuższy dzień w roku? Bo niebo było fioletowe.