Zapisz myśli na patykach i
I potem wszystkie spal
chwieje się mój światopogląd. jakieś indywiduum nazwało go garstką moich liter. nadal tak czasem na mnie mówią. a moje oczy uciekają za źródłem. odgarniam wzrok z czoła. mówią, ja odwracam. głowę czasem zdanie, jego szyk, czy stopę. tak ni wcale apatycznie.
ci którzy uważają, że mnie znają. bo wiedzą jak się krzywię i ile słodzę. może nawet czytają moje słowa, widzieli łzę niosącą atrament. albo mnie samą, gdzieś ukradkiem. w samym wietrze, bez zwątpień i rękawów. tą garstkę. wplecioną w całość warkoczem zmysłów. komet zdazeń. skórą ciasną. tą garstką liter. mną taką.
a to nic.
czasem idę i na to za szybko.
resztki słońca zdają się świecić zakłamanym blaskiem. promienie bawia się moimi źrenicami. pomiędzy wierszami, zwężeniem źrenicy, a złożoną do snu powieką. realność. moje złozone do modlitwy rzęsy. nic nie piłam kołyszę się na palcach. ktoś śpiewa. czuję dreszcie.
boję się, więc kocham życie. tak naiwnie chłonę jego poranki. łapczywie zatapiam wargi w godzinach. klnę pod uchem gdy wyrzucam minuty w cudzą czasoprzestrzeń. gubię się w jej labiryncie. tak często zdaje mi się, że czekam na rzeczy które nie nastąpią nigdy.
wiesz, że nie rzadko się zdarzają?
upadam głową na ostatni stopień. chylę czoła próżna szarości. nie wbijaj mi siebię do łba. na mnie nie działają młotki. już próbowałam.
zaraz odskoczę.
staram trzymać się pionu. nadal piję za dużo mleka, nie lubię spać, za dużo czytam i marzę. Całuję pustkę, pozdrawiam pustkę. Od serca.