Czy można być bardziej radosnym niż ja dziś? Przecież wyżej unoszą się już tylko rozplątane warkocze komet i zaplątane w nich gwiazdy i.. Czasem ludzie, gdy we śnie toną w zmarszczkach pościeli. A ja już nawet nie muskam palcami trawy. Nawet tej z najwyżej uniesioną w górę główką.. Dziś wszystko pnie się kroplę wyżej po oceanie możliwości. By dotknąć słońca pewniej i mocniej jak kubek z rozkosznie gorącą herbatą, za uszko. Słyszysz? Przestało mi burczeć w sercu. Tętnice oblizują się ze smakiem łaskocząc mnie od środka. Mój głośny śmiech zagłusza krzyki najburzliwszych chmur chowających w kłębowisku snopy iskier i armie wykrzykników. Słońce nie bawi się w ich ramkę i nie lśni delikatną obwódką otulającą naburmuszone kłębki. Ono schodzi na ziemie z czystym nieboskłonem, który w ukłonie prawie całuje ziemię. Wdzięczą się przed malarzem schowanym między moimi rzesami, próbującym bawić się w impresjonistę. Aż żal mrugać, strącać mu z ręki pędzel i błękitno szarą parasolkę z tęczówki. Tak żal nie patrzeć nanosekundę jak mój ułamek świata kwitnie i oplata mi serce. Słońce zostawia ślady w postaci piegów, więc próbuję spacerując palcami po Twoim nosie odnaleźć je gdy nocą zwiedza inną część globu. Nie mogę uśmiechnąć sie bardziej bo kąciki nie mogą wybiegać z twarzy. Tonę w akwamarynowych myślach, a z sypanego w oczy piasku mogłabym lepić zamki. To co złe jest gdzieś dalej tak mówią. Przynosi słowa na jeszcze drżących wargach echo. Rozcieńczone śliną frazesy pozostałe po potędze wielkich czarnych zdań przekreślających całe strony. Gazety utopione w oceanach kałuż. Ktoś stojący nad jedną z nich i celujący łzą w sam środek zapisanej myśli.