na zdjęciu maj i kochana Pani R. /
pogłaszcz mi powieki. tak jak tylko Twoje palce potrafią. ale nie przez jeden wieczór, jedną herbatę nawet w najgłębszej w kosmosie filiżance z jeszcze świeżym śladem czerwonych warg Pani Wielkoludki. ale tak przez wieczność. spróbuj ją zliczyć na iskierkach i łzach w moich oczach, przekrzykujących się blaskiem jedna przez drugą. głośniej niż bezchmurne niebo w sierpniu, pełne spadających z impetem gwiazd. jeszcze nikt nigdy nie zliczył wieczności, bo kto ma dziś czas na czułości. czas przecież tyka i burzy miasta. przestań na chwilę, gdy drzewa się ubiorą, a błękit nieba zawstydzi kolor moich paznokci. nagie drzewa trochę mnie peszą, a szare niebo jest tak smutne, że chciałoby się do niego podbiec i wskoczyć w jego białą pieżynę by je wyściskać po ostatnie piórko. a ja mam za krótkie palce i nie sięgam. chyba, że mnie uniesiesz.
obudź mnie jak wróci wiosna, proszę.
P.S. będziecie za mnie mocno trzymać kciuki za ugryzione dwadzieścia dni, prawda? jest mi trochę lżej gdy wiem, że moje kolczykowe słonie już ćwiczą swoje trąby.