Dobry wieczór, stęskniłam się.
Dziś jest.. Harmonią. Graną na naderwanych guzikach tańczących płaszczy. Pan Wirtuoz przeplata nasze powietrze swoim oddechem już od paru prognoz pogody, których nie słucham. Ale dochodzą do mnie szepty o jego nowym preludium i o tym, że niedługo wiosna rozśpiewa się tak, że usłyszą ją wszyscy, a i na zimę zdąży się zrobić z jej echa jakieś konfitury.
Wiatr z tremy zaczął się odbijać od losowych miejsc. Pani w czerwonym płaszczu straciła przez to najwyższy guzik, wcześniej kryjący bijące na jej szyi tętno i łańcuszek bez wisiorka. Nie ma nastroju na melodię. Z guzikowego lub nie powodu. Gdyby tylko pociągnąć ją za język i dojść labiryntem wnętrza do ser/dna. A tak niewiele można powiedzieć. Nie widać nawet jaki ma kolor oczu, bo szczelnie otuliła go białą pościelą powiek. Idzie w niby śnie. Pan, którego właśnie mija nie może słyszeć nawet czegoś tak ważnego jak czyjeś serce. Dobrze, że nie wyczuł perfum Czerwonej i jej nie obudził. Co by było gdyby zapytał zwabiony kwiatową mgiełką zapachu, w której lekko płynie, czy mogłaby opisać mu, co wiatr dziś gra? Czerwona pewnie rzuciłaby w złości jakimś gromem z tego niby niewinnego, pachnącego obłoczka, a potem żałowała każdej literki z osobna, a jej płaszcz przy jej policzkach zblakłby nagle. Ale jej już nie ma, bo połknął ją z pozoru niewinny zakręt. A on na szczęście akurat nie nabierał w płuca powietrza.
Czy w moim uśmiechu widać, jak lubię dzisiejszy wiatr? I to, że pożyczałam mu włosy, żeby je porywał i wachlowałam mu rzęsami zmęczone od dmuchania policzki? I jak chciałabym nauczyć się odróżniać kiedy gra na guziku robiąc pauzę na pętelce, a kiedy staccato na drobinkach ziemi lawirujących między stopami? Kiedy szumi chórem lasu, a kiedy prosi nagie jeszcze drzewo o solówkę? Ja też czasem przez niego drżę, do taktu. Pan odpowiada mi uśmiechem w oczach i czuję, że rozumie. Może jego wyobraźnia śpiewa mu właśnie moje myśli? To trochę smutne, to mijanie tłumu ludzi, wymiana spojrzeń-uśmiechu-odłamku codzienności i znikanie. Ja też dałam się pożreć jakiemuś skrzyżowaniu. Nie pamiętam już nawet czy w prawo, czy w lewo. Tylko uśmiech, jak przez mgłę. Pamiętam.
Dziś jest harmonią, bo nawet w porannym, chłodnym wietrze wyczułam orzeźwienie, a w drżeniu moich palców wspomnienie Twoich cieplejszych skaczących mi po kostkach. Prężę grzbiet na słońcu, niby- kot i choć nie mam dziewięciu żyć mogę kupować szminki i czytać książki bez obawy, że w emocjach poszarpię pazurami ważne słowa. Moja krnąbrna natura ( pewnie ta sama, która pieści moje włosy lepiej niż wysokie napięcie) biega ze mną po wyżynach i dolinach wszystkich emocji. Nawet dziś w mojej harmonii, ale dobrze mi z tym teraz. Łzy schną na ciepłych dłoniach nim dojdą do ust i poczuję ich smak. Zakrywam śmiejące się usta. Gdybym mogła zasuszyłabym ciepłe emocje, jak kwiaty, albo chociaż ich płatkowe-drobinki, iskierki radości w spojrzeniu. Gdy mi jest dobrze moja dusza mruczy i.. Przymyka mi oczy.