Na zdjęciu, moja przesłitaśna i najkochańsza Renatka i kawałek podziwianego przez Nas baśniowego świata <3 :)).
(Nie mogę się dodzwonić najwyżej zostanę zabita.)
Słoneczko , ale nie zabijesz mnie prawda? :> :*
Uwielbiam je.
Nawiasem.. Cholera - czerwcowe, a mam wrażenie, że to było wczoraj, góra tydzień temu. Szok!
***
Wszyscy zatrzymujemy tak wiele różnych rzeczy. Świadomie lub nie. Czasem nawet trochę więcej niż wypada. Ja mam do tego kolorowe i słomkowe pudełka, albo samotne przestrzenie między ubraniami ułożonymi w stokątnej lekko oryginalnej kostce, wyjątkowo bliskie trzymam w wypełnionym po brzegi krwią i ciepłem wnętrzu, te za których posiadanie krzyczą stąpający twardo po ziemi są za szafą, a takie których dotyk buduje cały dzień układam pomiędzy kartkami ksiązek, albo gdzieś w pobliżu palców.
Lubię te wszystkie miejsca, ale brakuje mi paru. Na przykład jakiejś małej spiżarni pełnej słoików odpornych na słoneczne ciepło. Na czarny atłas ciemności nocy lub smutku układałabym szkiełka pełne zagubionych jak ja promyków słońca, chorych przez to wszystko na dziwny rodzaj zakochania w świecie. Ale w tym kawałku, wyodrębnionym, małym, własnym, kolorowym. Ciężko teraz o taki, bo modna tania rzeczywistość jest już prawie wszędzie, wykrochmalona do prostych czarno białych barw. Wyobrażasz sobie słońce i tęcze ot tak biało czarne? A oni tłumaczą mi, że to nic.
Teraz przydałby mi się taki słoik, bo słońce samo wbiega mi między palce, jakby zapraszało na spacer za rękę.
Nazbierałabym go na jutro i wczoraj.
Zbyt wiele Snu budzi się w czasie deszczu w moim dotyku. Dłonie opadają mi niżej, w mydlanej senności.. Rozmywają klatka po klatce obrazy. Zamiast wspinać się w górę po ostrych drobinkach powietrza.
Jakby ktoś tymi kropelkami deszczu karmił głodne papilarne linie.. By chwilkę później kołysać je nieświadome jak do po obiedniej drzemki. Wczoraj wypełnily się nimi po brzegi. Choć okno zamknięte, dłonie pod udami. Skąd więc one, skąd?
Nie chcę snu, ale nie mówię głośno o winnym, szukając jego strzępków w okolicy okna, które jeszcze jakby lekko drży.. Udaje, że go nie było wcale. Choć na blado - białej poduszce zarys czyjejś głowy. Jakby obecność chciała wyhaftować jej chwilowego właściciela. Jakby sama poduszka też tego chciała, bo po braku choćby paru piórek i puchu na podłodze można wywnioskować, ze się nie broniła.. Jakby to było miejsce dla tej właśnie głowy, bo ona sobie coś ubzdurała. Nigdy nie walczyłam o rownouprawnienie dla przedmiotów martwych więc i teraz to przemilczę. Tylko czemu wybrała akurat tę? Mimo, że nie zdążyła nawet przywitać wszystkich przechowywanych w jej szufladkach snów i marzeń, tylko te z jednej jedynej nocy leżące najbliżej, pewnie gdzieś na podłodze. Wyhaftowany zarys. Nitka srebrno niebieska, pośpieszna, dwa supełki. Wracam wstecz tę pare kroków, by na to spojrzeć. Kształt górnej wargi, ułozone na łzy rzęsy, nieprzyzwoicie wysoko chwytające myśli wybiegające z pagórków czoła niby z okopów, po wojnie w głowie. Wszystko wyrysowane wiecznie świeżym haftem wspomnienia. Patrzysz i masz wrażenie, że tę głowę przed chwilą uniesiono.. By przypomniała sobie sny i położyła się na stoliku, żeby właściciel bez niej uciekł w miasto. A może to pustki, nicości. To pewnie tylko jedna z herezji.. Takiej dość ciężkiej jak na pustkę czy nicość, oddychającej ciepło. Tak bardzo, że nie potrafię krzyknąć oburzona za tę senność dotyku, bo moje wiecznie zimne ręce otulone w jej niewidzialny koc, zasłaniają mi usta.
Próbuję skakać między kroplami jak między wierszami. Moje serce to potok płonący. W dzień wybiega promieniem słońca, w nocy wraca iskierką w oku. Za ciepły, czuły, głodny.
Nie chcę więc spać.
Tylko ramką czułosci objąć to co rodzi się w sercu. Teraz w tej sekundzie, którą wybija mój biologiczny zegar, bo w inne rzadko wierzę. Może dlatego tak ciężko mi się nie spóźniać i rozbierać godziny do nagich sekund. Z tym ostatnim jest mi wstyd, z drugim nie, a podobno powinno. Bezwstydnie ufam tylko temu jednemu, bijącemu gdzieś w środku, raz szybciej, raz wolniej zgodnie z biegiem wydarzeń. On wystukuje mi jakąś młodą godzinę, raczkującą jeszcze. To zaszyfrowane nie śpij jeszcze za wcześnie by się poddać.
W ięc upijam się kawą słodzoną białą czekoladą i upijam się godzinami, aż stracę przytomność.
A ja jestem głodna tak bardzo głodna.