wszystko ma swój cel. wszystko ma swój początek i koniec.
człowiek jest tylko marnym robaczkiem wśród otaczającego go świata. tak naprawdę nie ma pojęcia o życiu, nie zdaje sobie sprawy, jak niewiele brakuje, by czasem to życie stracić. chce być tu, istnieć, ale na przekór wszystkiemu. wylatuje z domu, mówi: 'cześć, na mnie czas' i .. faktycznie, okazuje się, że to był czas na niego. nie wraca. choć kolacja na stole, choć piżama starannie na krześle złożona, choć pościel świeżością kusi do snu. nie wraca już nigdy. rodzinie pozostaje jedynie ból, rozpacz i gorzkie łzy, w których zatapiają się niczym kamyki w oceanie czarnej melancholii. lecz jako ludzie wierzący utrzymujemy, iż zmarły po przejściu na drugą stronę pozostaje w wiecznym szczęściu. i to szczęściu, jakiego żaden z robaczków na ziemi, nie potrafi objąć swoim malutkim rozumkiem. wiara w tym momencie przegrywa z dezolacją serca.
jedyne, co w tym momencie przychodzi mi do głowy, to stwierdzenie: tak musiało być. owszem, musiało. przecież w trakcie naszego przyjścia na świat, gdzieś tam na górze spisana jest już nasza meta, nasze finito. przed tym się nie ucieknie, choćby niewiadomo co. ale najśmieszniejszy jest fakt, iż nie mamy pojęcia, kiedy nasza droga dojdzie końca. więc jak się do tego przygotować? czy w ogóle jakoś można? otóż, całe nasze życie jest takim działaniem na wzór 'przygotowania'. i to akurat zależy jedynie od nas samych: jak to życie będzie wyglądało, czy będziemy musieli się go wstydzić, czy też wręcz przeciwnie. jedynie od nas samych. ale, gdy zbliża się już ten czas, kiedy powoli pokonuje ostatni zakręt, robaczek o tym wie. tak, często podświadomie. czy to przypadek? to tylko z boku może wyglądać jak 'przypadek', lecz takowym nie jest.
skąd takie spostrzeżenia? [godzina biologii robi swoje] czasem wystarczy wyłącznie spojrzeć w niebo, poobserwować chmury, wyciszyć się, przemyśleć poniekąd ludzki byt. pojawia się wówczas taka refleksja: nic nie dzieje się bez przyczyny. przyjrzyjmy się temu dokładniej. aktualnie otwarty jest temat katastrofy w Smoleńsku. oczywiście, w związku z tym jest jeszcze wiele podlegających dyskusji spraw, ale.. nie o tym dzisiaj. na ten ślad poprowadziła mnie nauczycielka polskiego. otóż, przypatrzmy się wszystkiemu dokładnie:
na trumnie naszego prezydenta czytamy: Lech Aleksander Kaczyński. a byli prezydenci naszego kraju to: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski. poza tym zaistniała taka zbierzność nazwisk, ponieważ zginął Lech Kaczyński, a także były prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. pozostaje jeszcze jedna kwestia, otóż: wulkan. wybuchł akurat na kilka dni przed przyjazdem tak wielu ważnych osobistości do naszego kraju. zapobiegając tym samym kolejnej tragedii, katastrofy? tego możemy się jedynie domyślać i wszystko pozostaje, być może niedorzecznymi, spekulacjami. a jednak warto się nad tym zastanowić..