No to się studia zaczęły. Co tydzień kolokwium z Eucaryoty, 3 kolokwia z chemii, 4 z matmy. Ogólnie myślałam, że umiem matmę, a tu się okazało, że tylko tak myślałam.. Chociaz stop. Umiem, ale oni wszyscy myślą, że jesteśmy po rozszerzeniu z matmy, a my przyszliśmy z biochema, no ale olać. Trzeba nadrobić całe rozszerzenie z LO. Przynajmniej ćwiczenia z Eucaryoty i chemii są przyjemne. Mikroskop, chromatografia, ekstrakcja. I przynajmniej zawsze mamy wesoło ^^ Ah, no i nie zapominajmy o tym, że kocham wtorki. I jeny, jak nie lubię ciemnych oczu, tak jego ciemne oczy są powalające i już je kocham. Toteż.. chcę wtorek. Będę od dzisiaj żyć tylko wtorkami. A póki co wracam do matmy i eucaryoty...
Motyle w brzuchu... metafora do bani!
Prędzej wściekłe pszczoły...
Dobra, przeszło mi.