Wyjechałam, bo myślałam, że pozbędę się problemów, że będzie lepiej jak odpoczne od wszystkiego, ale nie. Jak zwykle musi być beznadziejnie. Nic się nie układa, teraz się pokłóciłam z kimś dla mnie bardzo ważnym. Denerwuje mnie trochę, ale tak naprawdę tylko się o mnie martwi, a ja jakoś nie umiem tego zrozumieć, bo rzadko kto się o mnie martwi. To wszystko jest cholernie skomplikowane. Nagle myślę, że problemy tkwią we mnie, ale i tak każdy mi wmówi, że to niby nie prawda. Ehh nie wiem już co robić, bez wiosny nigdy nie wyjdę z doła. Masakra. :c