Po miesiącu przyjechałam do rodzinnego domu. W końcu tu dotarłam. Najgorsze jest to, że tak naprawdę chyba nie tęskniłam, że przyjechałam takbardziej dla zasady. Przeraża mnie to. Chodzę po tym budynku i jak przez mgłę widzę te wszystkie chwile, które tu przeżyłam. To potworne, ale patrzę na tych ludzi i wydają mi się obcy. Tak jakby byli postaciami z jakiegoś mojego odległego snu, który stał się jawą.
Pamiętam jeszcze swoje początki samodzielnego mieszkania w Opolu, z dala od rodziny. Przypominam sobie jak bardzo trudno było mi się zaadaptować do nowych realiów, jak bardzo czułam się bezradna, samotna i stęskniona... W międzyczasie nałożyła się ta trudna sprawa z S. Byłam kompletnie dobita i rozgoryczona. Teraz ? Teraz jestem już niejako przyzwyczajona do tej mojej codzienności. Tak - czuję się samotna. Otaczają mnie ludzie, ale tak jakby ich nie było. Zaprawdę - przywykłam. Ogółem - zmieniłam się...