"[...]
Wczoraj, kiedy twoje imię
Ktoś wymówił przy mnie głośno,
Tak mi było, jakby róża
Przez otwarte wpadła okno.
Dziś, kiedy jesteśmy razem,
Odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?
Czemu ty się, zła godzino,
Z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś- a więc musisz minąć.
Miniesz- a więc to jest piękne.
[...]"
"Nic dwa razy" W. Szymborska
Kolokwium z anatomii myślę, że nie poszło mi źle. Jutro kolejne z genetyki; sądzę że nie będzie jakoś trudno. Jeszcze muszę wziąć się za te 3 cholerne prezentacje. Dam rady jestem silna.
Ogólnie to jest mi smutno... Co jest grane? Mił. coś robił na laptopie, Mich. siedział w swoim pokoju, a ja leżałam na kanapie. Zamknęłam oczy. W moich niespokojnych ostatnio myślach stanął przede mną S. Podszedł, przytulił i pocałował. Nagle zrobił krok w tył, uśmiechnął się z dziwnym przekąsem, sięgnął do swej prawej kieszeni i wyciągnął z niej średniej wielkości nóż. Patrzył mi bezlitośnie w oczy, jego uśmiech bezpowrotnie zniknął. Wpatrywałam się w niego z tęsknotą i tą swoją dziecięcą naiwnością. Wyciągnęłam do niego dłoń, na której miałam swoje serce, podszedł, a następnie zdecydowanie zanurzył w nim ostrze i ciął je powoli w linii prostej. Długo to trwało, a z moich oczu poczęły spływać łzy i milczącym wzrokiem błagałam: "nie, proszę nie rób mi tego"... Dojechał do końca. Nadzieja prysnęła, niczym rzucony z wielką siłą porcelanowy dzban o podłogę. Została potworna rana z której sączyły się krople gęstej krwi, upadające głucho na posadzkę. Odwrócił się i odszedł... daleko... w cieniste miejsce... A ja tak stałam, w dalszym ciągu z wyciągniętą ręką. Serce bolało, bolało ogromnie. Upadłam na kolana i długo płakałam nie umiejąc się podnieść. Może wróci..? Wróci, wyciągnie rękę i pomoże wstać i będzie jak dawniej..? taka myśl stanęła w mym umyśle, nad którą nie umiałam zapanować. Była prawie jak sen (albo raczej koszmar!), z którego nie można było się wybudzić. Dziwne. Tandetne. Bolesne.
Muszę się pogodzić z tym, że te dobre chwile, które były takie radosne, bijące pozytywną energią, namiętnością i wzajemnym zrozumieniem już nie powrócą. On odszedł w swoją stronę i zapomniał... Żałosne jest to, że mam tego całkowitą świadomość, ale mimo wszystko tak bardzo naiwnie wierzę, że los się odmieni... Idiotka.