Impreza na polanie.
Miły wieczorek z May.
Kicajacy zając.
Moj brak umiejętności w szybkim piciu piwa.
Dobre wafle z domowym nugatem.
Chłodno troche, trzeba było uciekać do domku.
A tam ciepła herbatka i seans z Harry'm Potterem.
Czyli weekend zakończony milutkim akcentem.
A jutro...na jutro kombinuje jak nie pójść na zajecia.