Nie zrobiłam ostatnio żadnych nowych zdjęć, więc dodaję siebie piękną z Green Parku.
Dzisiaj był taki milutki dzionek.
W sumie nie spodziewałam się, że aż tak nam to zejdzie.
Bałam się, że pójdziemy zagrać na konsolach, ale będzie dużo ludzi i uciekniemy znudzone do domu.
Ostatecznie okazało się, że wyszło wbrew wszelkim obawom.
Zaczęło się od poszukiwania sklepu, w którym mają loda kaktusa,
chęci napicia się piwa,
Na konsole też zajrzałyśmy,
ale przed tym poszukiwania książki.
Oczywiście nie mogło się po drodze odbyć bez wszelakich utrudnień jak
niemożność znalezienia jednej książki, więc musiałyśmy nagiąć zasady i wybrać jakąś inną,
moja niekatywna karta biblioteczna,
harlequinn bez chipu
i brak papieru w wyrzutni.
W końcu jakoś wybrnęłyśmy z tego wszystkiego i strzelałyśmy z łuku na wii.
Dzieci okazały się być strasznie niecierpliwe i denerwujące, więc uciekłyśmy na polanę.
Oczywiście, jak zwykle zgubiłam się we własnym mieście,
ale w końcu jakoś trafiłyśmy do eko.
Nasz cudowny precel, który smakował jak pączek bez nadzienia (beznadziejny pączek!).
Kleszcze, ufoludki i ładnie śpiewające ptaszki.
I ten kosz bez dna.
A na koniec musiałam się potknąć o przystanek.
Cała ja, no.
Także uwielbiam takie dni.
Miłe towarzystwo, spacerki i trochę zieleni.
Jestem teraz tak pozytywnie nastrojona!
To znak, że zbyt długie przebywanie przed komputerem naprawdę mnie w jakiś sposób demotywuje.
Huhuhu.
Inni zdjęcia: Tam i z powrotem rezzou... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Pan Kos em0523