niebezpiecznie zaczyna robić się wtedy, kiedy siedząc na dachu swojego domu, trzymasz w dłoni swojego ukochanego ipoda i władając słuchawki do uszu, odnosisz wrażenie, że każda z tych najbardziej dołujących piosenek jest o Tobie.
Czasami odnoszę wrażenie, jakby niektóre utwory kierowały moim życiem.
Po prostu nasłucham się czegoś o wiele za wiele i żyję według danego tekstu.
Może rano niepotrzebnie się zdołowałam pewną piosenką, a może mój dzień najzwyczajniej w świecie miał tak wyglądać.
Sprawdzian z matematyki okazał się totalnym złem, marą nieczystą i nikczemną, itd, itp. Chyba to mnie tak podłamało.
A może i nie tyle przyszły stopień, co inne sprawy. Sama nie wiem.
Niby zostałam wyleczona, ale zmarzłam i przeziębienie daje mi się we znaki, mój głos jest dziwnie zmodyfikowany.
Chciałabym mieć tak seksowną chrypkę do końca życia.
A czego to ja bym już nie chciała?...
Chciałbym, by był piątek po szkole, koc, ksiażka, kawa i święty spokój, z dala od wszystkiego.
Chciałabym, by był piątek po szkole, spotkanie klasowe, ale z racji złego samopoczucia muszę zrezygnować.
Coś mi tu nie pasuje i ja już doskonale wiem, co.
Oby do świąt, później na 3 dni do szkoły i tydzien wolnego-majówka i matury.
To odwiedzać to gimnazjum, czy pierniczyć stare plany?...
W sumie, to w tym rou jest ostatnia szansa, za rok będę maturzystką.
Boże, daj mi listopad, prawo jazdy i dowód w portfelu.