Powoli zaczynam cierpieć na niedobór zdjęć i taką mam zajawkę na trochę śniegu. Co jest pewne? To, że niedługo spakuję manatki i po prostu zmienię adres, wypalam się tutaj. Chciałam wpaść w przynajmniej dwudniowy wir pracy, ale dzisiaj już wymiękłam, pierdolę Mariana i nie będę się uczyć całego XVI wieku w kilka godzin. Zmęczyło mnie to wszystko strasznie, a to tylko po to, żeby mieć wolną środę.
Chciałabym też zauważyć, że kot mnie zaniedbuje i czuję się niespełniona. Zero stabilizacji, ostatnimi czasy przychodzi, gdy mnie nie ma, lub gdy właśnie wychodzę.
Muszę przestać zagryzać wargi, zmyć paznokcie, posprzątać w pokoju i ogarnąć jeszcze parę rzeczy do szkoły. To mój plan na najbliższe chwile, ale podtrzymując tradycję, odkładam to na potem, bo nie umiem wysiedzieć na dupie.
can you meet me halfway?