Na świecie tyle jest chorób. Mi zachorowało serce. Najmocniej jak tylko potrafię jestem chora na miłość do Niego. To atakuje moje komórki, narządy, kości i mięśnie. Atakuje moją głowę. Zaatakowało ramiona, które chcą przytulać tylko Go. Zaatakowało dłonie, które tylko Jego twarzy chcą dotykać. Zaatakowało nozdrza, dla których tylko zapach jego skóry jest cokolwiek wart. Zaatakowało nawet moje stopy, których nikt inny nie dotykał od miesięcy. Zaatakowało jeszcze myśli, skupiło je na jednym małym punkcie. Jego ustach. O niczym innym nie potrafię myśleć, na niczym innym się skupić. Niczego innego nie widzę, tylko On. Oślepłam, odebrało mi wzrok. Nie widzę barw, nie czuję zapachów, nie smakuje mi nic. Zamykam oczy. Widzę Jego, czuję Jego, smakuje mi tylko On. Zachorowałam na miłość, zachorowałam na tęsknotę, zachorowałam na Niego. Nie rozumiem gdy mówi 'skarbie' i 'kochanie'. Nie rozumiem nic. Nie wiem nic, oprócz jednego. Znów będę musiała oddać to, co przynosi mi prawdziwe szczęście. To, co pozwala mi latać, wznosić się ponad wszystko. Ale wspomnień nikt mi nie odbierze, na nie chorować będę zawsze. Kochanie.