Kucyk, którego miałam w treningu :)
Życie biegnie, jakoś się kręci.
W zeszłą niedzielę ponownie dosiadłam mojego Mustanga i, jak się spodziewałam, był taki jak zwykle, nie próbował zwalać...
Ręce opadają na tego konia :P
Pojeździłam 5 minut (słownie: pięć xD), bo noga mi dokuczała i była słaba...
Ale już jest ok, jak pogoda dopisze to w weekend na pewno wsiądę :)
Uciekam do prezentacji o piroplazmozach </3