Pierwiastek dobra jest ukryty w każdym namacalnym miejscu tego świata. Wystarczy dojrzeć głębie jego piękna by móc znowu uwierzyć w dobro.Pierwiastek zła stoi otwarcie na skrajnościach naszego umysłu i egzystencjalnego bytu zapraszając w swe otwarte ramiona każdego kto w jakikolwiek sposób zwątpił w dobro. Zło przetwarza ludzkie mózgi by zamiast odpowiadać za swe czyny zrzucały całą odpowiedzialność na innych. Mój mózg wypełniony jest cyniczną substancją, która z każdym mym złym uczynkiem rozlewa się po mym słabym od agresji ciele. Nie mam wątpliwości, że On chce abym była zła. Wiem, że moje zachowanie jest tylko namiastką tego co jest w jego mocy, ale nie to mnie przeraża najbardziej. Zawsze pragnęłam stać po lewej stronie światowego brudu. On był moim nauczycielem, powtarzał, ze jestem jak pies z kulawą nogą, ale jak tu nie walczyć z tymi kompleksami gdy w poszukiwaniu sensu utopiłam swą życiową potęgę w bezsensie. Nadzieja, która była moją jedyną deską ratunku okazała się tnącą brzytwą. Ucięła już to co kiedyś było dla mnie priorytetami. Ma miłość popełniła samobójstwo gdy oznajmiłam jej ze musimy zmienić nasze powołanie.J uż nie pomoc innym była dla nas powołaniem, ale jej zupełna antytetyczność, przeciwieństwo. Teraz kluczem do jego królestwa była śmierć. Nie. Nie moja lecz innych. Mordy były dla mnie czymś ważnym. Chciałam wyzwolić się od kompleksów, lecz nie zapomniałam że w tym szaleństwie przecież dążę do autodestrukcji. Gdy skradałam się szeptem do mych ofiar wiedziałam, że najistotniejszy był element zaskoczenia. Gdy szłam za tym żywym trupem, nie wiedzieć czemu, ale czułam satysfakcje. Miałam przewagę. Nikt się nie spodziewał, że po parunastu sekundach trafi w me zimne, stalowe dłonie. Jednym niewinnym ruchem potrafiłam wymóc na ofierze kompletny spokój i tylko szum wentylatora uświadamiał mi, że nie znajduje się w rodzimym miejscu tylko na ciemniej uliczce obok starych kamienic, które nie wiedzieć czemu czuły powagę sytuacji. Tortury były moim ulubionym zajęciem w całym tym zbawiennym akcie. Zastrzyk adrenaliny pobudzał mą urojoną wyobraźnie. Na gwałt potrzebowałam tego wyidealizowanego miejsca, w którym nikt nie dostrzegłby mych rozszerzonych od bólu źrenic. Ta moja mała katownia miała na celu wyzwolenie mej duszy z ciała. Nie ważny był wynik zabitych ofiar ani w jaki sposób to robiłam, czy przez zwykłe założenie bociana na ofiarę, które oczywiście krepowało ruchy takowego człeka i doprowadzało go do bolesnych skurczów brzucha i odbytu. Uwielbiałam stosować bociana na tych wszystkich homoseksualistów, a niech kurwa będą mieli skurcze odbytu. Niech im się odechce.Chociaż i tak bardziej cierpieli po gruszkach. Wiecie co uwielbiałam robić osobom cierpiącym na hydrofobię? Tak zwane chińskie tortury wodne. To ponoć bardzo irytujące, ale niestety bez krwawych scen. Inni polecali mi Veglie, ale ja ze względów czysto etnicznych wolałam jej unikac. Najczęsciej gdy tak stałam nad ofiarą w ciemnjej uliczce kroiłam lub raczej wycinałam poszczególne częsci jej ciała. Byłam dobrą osobą. Nie pozostawiałam nigdy narządów wewnętrzych na pewną smierć. Pod tym względem byłam perfekcjonistką. Miałam swoją małą paranoję. Bałam się, że gdy On się o tym dowie przestanie mnie chronić. Pewnego dnia gdy spotkałam się z Nim w jego kraterzepowiedział mi, że"Każdy ma w sobie pierwiastek dobra i zła i tylko od Ciebie zalezy jak je wykorzystasz".
Inni zdjęcia: Może Wola. ezekh114Rodzinny posiłek sellieri... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24