Po ponad miesiącu stresu, nerwów
(Nie tylko tych uczelnianych)
Mogę powiedzieć, że nie jestem typowym studentem,
Bo nie ma spiny, nie ma drugich terminów.
Wakacje od wtorku! Wszystko zdane.
Czas na książki, seriale, zaległe sprawy.
Takie wakacje, a w środę 6h z łaciną...
Koleżance w potrzebie pomoc potrzebna była.
Jak zwykle szczęście, to tylko na uczelni.
W reszcie wszystko się jebie, no ale coż.
18-ka sis w piątek z Pawłem, a za tydzień może góry.
Może odreaguję i przemyślę życie.