Cześć i czołem.
Ciężko uwierzyć, że już tyle wakacji minęło. Osobiście do połowy lipca się opierdzielałam, a potem miałam jechać na dwa tygodnie do stajni, jakże piękny upadek z Sanny zadecydował o tym, że były to tylko 4 dni. Chociaż sporo zdążyłam się przez ten czas nauczyć. Jeździłam 5 letniego Gawiana, musze przyznać- koń geniusz, choć nasza pierwsza jazda to obraz nędzy i rozpaczy (stąd te zdjęcie, wybaczcie ale to jedyne jakie swoje mam) to następne jazdy już szły coraz lepiej :) na trzeci dzień przypadł wspomniany wcześniej upadek z pierwszego galopu na Sannie. No cóż, nie przewidziałam, że wywiezie mnie za ujeżdżalnie.... i stajnie... przed padok :DTeraz jestem w domku, już doszłam do siebie, więc od poniedziałku do piątku znowu jadę do tych bestii.
A jeżeli przeżyję, to za jakieś dwa tygodnie mamy z dziewczynami ambitne plany na zdjęcia. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)