Ludzie od zawsze chcą coś podsumowywać, zakończyć, ugłaskać i przedstawić w jakieś śmierdzącej
łatwej i subiektywnej formie, narzucając ją nawet sobie. Prawda jest mniej ważna, niż to
że można wyjść źle w jakiejś sytuacji, prawda się nie liczy, liczy się prawdopodobieństwo.
Im większe prawdopodobieństwo prawdy, tym kłamstwo jest mniej zauważalne. Nie, wasze idiotyczne
podsumowania kilku lat na naszej klasie, trzech lat w związku, dziesięciu lat w kapeli, stu lat w kopalni
i dwóch lat w rowie nie są interesujące. Ani nawet trochę ciekawe. Są idiotyczne, sami jesteście osobami
które się tym najbardziej zachwycają. I! kłamliwie i napewno nieprawdziwie wmawiam sobie, że nigdy nic takiego nie napisałem
albo, z drugiej strony, że nie napiszę. Napisałem i napiszę, ale jestem tylko idiotą. Idiotą, który wszystko widzi
i jest małym dzieckiem, zamkniętym w pokoju, z nakazem snu. Ja słyszę, że za ścianą wszyscy się dobrze bawią.