photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 22 MARCA 2012

Hey.

juz nie daje rady, dlatego postanowilam tutaj napisac wszystko co mi siedzi w głowie.

schudłam do 49 kg. bylo pięknie..

i teraz tak : poznałam przez przypadek pewnego faceta, ze względu na moją koleżanke która sie w nim podkochiwała, oraz na fakt iz ja miałam faceta, traktowałam go caly czas jak kolege. Fakt iż podobno nie chce miec dziewczyny bo jest po 3letnim związku dodatkowo hamował jakiekolwiek emocje z mojej strony.

niestety po pewnej imprezie, nie miałam jak wrócic do domu, wiec poszłam do niego na herbate, obejzelismy film, było po prostu MIŁO.

po tejże imprezie przy -25 stopniach mój organizm dał o sobie znac i najzwyczajniej na świecie zachorowałam, wtedy to ON zaczął przyjeżdzać, przywozic mi kawe z MC, mandarynki bla bla bla, cały czas powstrzymywałam swoje fantazje na jego temat.. nie chciałam sie zakochac bez sensu. 2 dni przesiedziane w domu, poczułam sie lepiej, poszłam do szkoły, wieczorem pojechałam do niego na film... nastepnego dnia pojechalam z nim do miasta gdzie studjuje, bo musiał cos załatwic. i tak to sie wszystko zaczeło.

facet z którym byłam zerwał ze mną na fejsbook'u w walentynki, dwa dni później byłam juz z przystojniakiem który nie chciał miec rzekomo dziewczyny. Weekendy razem, w tygodniu skype, telefony, smsy, non wsparcie, opierdol jak sie nie uczylam, opierdol jak sie gdzies szlajałam, troska, opieka, bezpieczenstwo, weekendy u niego w domu, rodzinne obiadki, oglądanie meczu z jego tatą, robienie kolacji z jego mamą, robienie mu kanapek jak gdzies jechalismy, jeszcze raz telefony, jak tylko wychodził z uczelni, smsy na dobranoc i oczywiscie długie rozmowy do 1 w nocy, słowa " uwielbiam Cie", nazywanie mnie : Przylepa, Kochanie, Ślicznotka, Pierdoła, Myszka, Słoneczko bla bla bla.

i co? i kurwa pokłócilismy sie na urodzinach kumpeli, o mojego byłego który do mnie pisał - ten który rzucił mnie w walentynki [ nie kochałam go, raczej chciałam go 'naprawic'? byłam z nim zeby przestał jarać, pic, palic, imprezowac, zeby zajął sie szkołą, chciałam go sprowadzic na lepszą droge .. ] oczywisice ja sie wkurwiłam i pojechalam do domu nic mu nie mówiąc, nastepnego dnia, pojechałam do niego chcialams ie pogodzic, pogadac, rozwiązac problem, średnio to wyszło, dopiero jak od niego wychodziłam zobaczylam usmiech na jego twarzy i usłyszałam ' nie wkurzaj mnie tak wiecej :* ' i pojechałam, napisałam mu 2 smsy, wiadomosc na fb a on nic, napisał mi dopiero smsa 3h później  ' nie jade dzisiaj na studia, nie chce mi sie' wkurzylam sie, bo kurwa niby juz okey, ja wyciągam ręke, jade do niego, a on tylko smsa na odczepnego. nie odpisałam. To była niedziela do czwartku sie nie odezwałam. On tez nie, wiec zadzwonilam do niego wieczorem i zapytalam czy wraca na weekend, nic konkretnego sie nie dowiedzialam. Miał mi dac znac czy przyjedzie, w piątek dowiedzialam sie ze tu jest, napisałam mu smsa z wyrzutem ze prosiłam tylko o pierdolonego smsa czy wraca, a on nic, wiec jezeli uwaza ze nie mamy o czym rozmawiac to spoko. Nie uzyskałam zadnej odpowiedzi... Do tego  jeżdząc po miescie pare h w nocy minełam go 2 razy... dowiedziałam sie od znajomego ze jest załamany bo nie wie co ma zrobic. Ze nie wie co sie z nim dzieje... Najwazneijszy szczegół? Mieszka ze swoja byłą, tą z którą był 3 lata. Ona ma juz nowego faceta, on go niby akceptuje, ja tam miałam do nich jechac na weekend, miałam z nim isc na wesele, miałam go wziąć na wesele mojego brata, mielismy jechac w góry za 3 tygodnie, mielismy jechac na koncert do wawy we wrzesniu. W niedziele sie posypało, uslyszałam tylko od niego ze nie wie co sie z nim dzieje, ze  musi sie odizolowac od ludzi, ode mnie tez, ze musi skonczyc z piciem piwa wieczorami, bo mu kasy brakuje non stop, bo cos tam.. ze to jego wina, nie moja. 
od niedzieli nie funkcjonuje, zaufałam mu do granic mozliwosci, utonęłam w nim bo mu zaufałam, bo bral ten związek na powaznie, wiec ja tez go wziełam na powaznie, bo jak sie za cos biore to wkładam w to całe serce i co?

od poniedzialku nie bylam w szkole, a powinnam byc, trudno... nie jestem w stanie isc tam i sie nie rozpłakac jak małe dziecko.

jutro jade z jego przyjaciółką pozałatwiac cos na miescie, przy okazji mamy pogadac, bo obie nie dajemy rady. Może uda mi sie cos od niej wyciągnąć.

ja z niego nie zrezygnuje, nie po tym wszystkim co od niego dostałam, zaczełam jesc, przytyłam do 54, ogarnełam w ten miesiąc szkołe, została mi tylko mata.

ja go po prostu bezwarunkowo kocham, wiec jezeli istnieje mały cień szansy ze jak sobie wszystko poukłada to bedziemy mogli znowu byc razem to nie zrezygnuje z niego. Nie jestem w stanie.

 

 

 

OD PONIEDZIAŁKU DO SZKOŁY I NAKURWIAM TEN JEBANY OSTATNI MIESIĄC  W PIERDOLONYM LO.

matura, praca> prezent urodzinowy dla niego.

pojebało mnie?

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika lastchance47kg.