Cześć. Nie ma mnie tu już długo i nie wiem czy jest dla kogo pisać tu coś.
W ostatnim czasie jak wiecie straciłam dwóch najlepszych przyjaciół spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Bardzo mnie to przytłoczyło. Zaczęłam dochodzić do siebie, pogodziłam się z tym w pewnien sposób. Bo mój płacz i żal życia im nie zwróci. Postanowiliśmy że już nie weźmiemy żadnego zwierzaka. Koniec i kropka.
I wczoraj ktoś sprawił Nam to małe ze zdjęcia. Ktoś podrzucił Nam go w kartonie po lodach pod dom. Bidak tak płakał i piszczał aż obudził wszystkich w domu.
Otworzyłam karton a tam siedzi smutne i zamarznięte małe stworzenie, wyciągnęłam go i zabrałam do domu, do ciepłego łóżka w które się zlał po jakiś pięciu minutach.. Bezapelacyjnie pies zostaje z Nami.
I jest czort jakich mało, gryzie wszystko, szczeka i warczy. Skradł serce wszystkich domowników. Ciekawe co z Niego wyrośnie ;)