Jest źle. Zawalam wszystko po kolei, o jedzeniu już nie wspomnę. Wpierdalam na potęgę. Nawet do tego się nie nadaję, mam dosyć. Jeszcze ta chujowa pogoda, śnieg nawet to mnie nie cieszy jak kiedyś. Mikołaja przetrwałam bez większego entuzjazmu i mimo prezentów nie czułam tego klimatu, w ogóle mnie to nie cieszyło. Wiem, że tak nie może być i muszę się ogarnąć, ale jak na razie czuję się w tym wszystkim strasznie samotna i pogubiona. Z odchudzaniem szło mi już tak dobrze i wszystko spieprzyłam, nie wiem czy jest sens zaczynać znowu przed świętami. W domu stoi wielka torba mikołajkowych słodyczy mam ochotę wywalić ją przez okno. Pójdę chyba na spacer bo wariuję już w tym domu.
Trzymajcie się ;*