Pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Pierwsze spotkanie . Byłam tego dnia na zakupach w naszej Galerii. Takie dziewczyńskie wyjście po męczącym dniu w szkole. A Ty co tam robiłes? Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że spotkanie do którego za chwile dojdzie odmieni całe moje życie. Twoje też? Może to było przeznaczenie... Że własnie tego szarego dnia, własnie w tym momencie przechodziłeś ze swoim najlepszym przyjacielem obok sklepu, z którego wychodziłyśmy? Jak to sie stało, że nasze drogi wtedy zetkneły sie? A może to było ukartowane? Nie wiem. Ale uśmiechnąłeś sie. Twoja twarz była rozpromieniona, jakbyś zobaczył słońce pierwszy raz od stu lat. Czas sie wtedy zatrzymał.
"To ona. To ona. To ona!" - pomyślałeś. Wiem to z perspektywy czasu.
"To ten, o którym Szymon tyle gada w szkole"? Ah tak, to Ty! Miło mi Cie w końcu poznać.
A za drugim razem chciałeś żebym Cie pocałowała w policzek na pożegnanie. Pamiętasz? Byłam wtedy z tą samą Zośką, co ostatnio i to w tej samej Galerii co ostatnio. Szymka dwie można powiedzieć skromnie ładne dziewczyny pocałowały w policzek, a Ty nie zasłużyłeś, bo spóźniłeś sie. Troche jakby on wygrał główną nagrode za FlashMob, a Ty odchodzisz z pustymi rękami. Niestety rozeszliśmy się tego dnia bardzo szybko. Ciekawe jakby sie to wtedy skończyło, gdybym Cię pocałowała? Mimo to pamiętam Cie z tego dnia bardzo dobrze. Nieśmiałe powitanie. Twój uśmiech. I te cudowne, ogromne oczy, takie oczarowane. Znów były takie jakby zobaczyły słońce pierwszy raz od stu lat. A nawet dwustu.
Kolejny raz zobaczyliśmy sie na Twoich osiemnastych urodzinach. Co prawda nie przyszłam wtedy do Ciebie, ale miałam Cie na oku. Dzięki Bogu Szymek zaprosił mnie z resztą dziewczyn. Cel ustrzelony, będziesz następny. Ale zaraz, zaraz... Czy ta mimoza to jego dziewczyna ? Nie ma chłopak gustu, no ale nie będę rozpaczać nad Twoim marnym losem. Po prostu stać Cie na lepszą żmijke. Taki umięśniony, fajny, no cóż. Może będzie dziś jakaś okazja. W końcu nie jesteś jedynym facetem na tej imprezie. Był tam jeden jakiś co sie mnie uczepił jak rzep psiego ogona. Biedny psi ogon. Mój cel był jednak inny. Co by się stało tej nocy gdybym Cie jednak ustrzeliła? Gdybyś w którymś momencie imprezy nie zniknął? Ale pamiętam moment sam na sam z Tobą. Skakałam przed Twoim obliczem lekko pijana i rozbawiona i pytałam kiedy będziemy palić. Koleżanka mi kazała. Nie śmiałbyś mi odmówić, znałeś mnie już wtedy bardzo dobrze, zabrałeś mnie za sale. Mimozy nie było. Wydaje sie być sztywna nie licząc tego, jak jeździ po filarach na sali. Tam jest giętka jak dżdżownica na patyku. Nawiedzona. Szkoda, że nie zatańczyliśmy tego dnia. Wieczoru. Mimoza wpadłaby w szał pewnie. Truskawki na torcie wyglądały tak soczyście i apetycznie. Jak Twoje usta. Wika tylko popatrzała na mnie. A że były dwie, bo tort był imitacją piersi, pochłonęłyśmy je w mgnienu oka po czym wzięłyśmy po garści kremu z biszkoptem i... CHLAST! Napatoczyłeś sie. Zostałeś tego dnia torcikiem. Czy ja aby nie oblizałam troszke kremu z Twojego policzka? W każdym razie z pewnością chciałam to zrobić. Rano obudziłyśmy się z Wiki całe połamane, pomimo naszej luksusowej sofy poskładanej z salowych krzeseł. A jeszcze trzeba wrócić do domu. Ty spałeś na stole. Mam nadzieje że było Ci wygodnie. Wróciłeś z rande-vous? Jako pierwsza podeszłam do Ciebie i oznajmiłam wszystkim, że jeszcze śpisz torciku. Oczywiście w okularach. Chyba masz to już zakodowane w DNA. To była nasza pierwsza wspólna noc, wiesz?
Te trzy spotkania były początkiem znajomości, która przerodziła się w piękną przyjaźń.
Ciepłego kwietniowego wieczoru przyjechaliście w pięciu małą Toyotą pożyczoną od taty Szymka na moje osiedle. Poznałeś moją oazę. Z Wiki zabrałyśmy Was nad staw. Spędziliśmy miło czas, śmialiśmy sie i paliliśmy trawke. Zrobiliśmy sobie tego wieczoru pierwsze zdjęcie. Staliśmy w trójke: Ty ja i Szymon. Oboje mnie obejmowaliście w pasie, moja głowa lekko opadała na ramie Twojego przyjaciela. Jego znałam lepiej, w końcu chodził ze mną o klasy. Dziś uwiesiłabym sią na Tobie oczywiście. Ja i dwaj faceci, kto by pomyślał?