uśmiech mam jakiś wymuszony i nawet łzy nie są już takie prawdziwe, podobno niknę w oczach.
no i przeraźliwie boję się, że przestanę czuć cokolwiek, że znów będę blądziła pomiędzy ludźmi,
znowu dni będą uciekać mi przez palce i wszystko będzie nic-nie-znaczącą bańką mydlaną.
a bańki mają to do siebie, że pękają.