Od wczorajszego wieczoru czuję się, jakby wbito mi nóż w plecy. Jakby wbito mi go w ranę, która jeszcze się nie zagoiła. Kruk zniknie na dobre, czuję to. Odleci cichutko, bym myślała, że nie zauważę, bym nie cierpiała zbytnio.
Kruk jest bardzo mądrym ptakiem.
Ostatnimi dniami włada bardzo silny wiatr. Widocznie stwierdził, że zbyt długo siedzi cicho, że musi dać upust swym emocjom. Może ja też tak powinnam? Może pora narobić tutaj troszkę huraganu?
Co chce nam przekazać wiatr? Dlaczego tak brutalnie popycha stado podniebnych byków, a nam utrudnia drogę?
Wiatr to dziwna istota. Bezcielesna, a jednak tak silna i głośna...
Wczoraj było też zabawnie. To takie dziwne, gdy taki mały elfik, jak ja może zawstydzić pewnego siebie elfa o wyglądzie diabła, demona, przy którym z łatwością można stracić głowę. Jego przeprosiny były bardzo urocze.
Ogniki tańczą w moich świeczniczkach, są słodkie, a jednak niebezpieczne. Coś pięknego! Chciałabym, by Kaczuszka mogła je obserwować razem ze mną. No... i żeby Kruk tu był. Brakuje mi go, a jednak boli.
No ale to nie miejsce na żale. Elfy nie powinny się żalić na lewo i prawo, to niezbyt dobre.
Jutro wiatr powinien już sobie odlecieć, uspokoić się. Ciekawe, dlaczego musiał się wyładować... może jemu stało się coś gorszego, niż mi, albo innym osobom?
Elfik.