CO TO BYŁ ZA ROK!?
Zaczął się pierwszym w moim życiu normalnym Sylwestrem, na którym cudownie się wybawiliśmy. Zdałam dwa najgroźniejsze, najgorsze, okropne i paskudne i przeciężkie egzaminy, co poskutkowało 12 DNIAMI FERII ZIMOWYCH i 3 MIESIĄCAMI PRAWDZIWYCH LETNICH WAKACJI, nie miałam żadnego warunku, zarwałam pare nocek z chemią żywności, mikro, biochemią, tajgerami, kawą i kanapkami z keczupem, kilka razy wchodziłam na uczelnie równo z Panem Ochroniarzem, raz Pan Ochronarz otworzył mi drzwi kluczem, byłam grzeczna i mówiłam wszystkim 'dzień dobry'. Byliśmy na paru fajnych imprezach, 18stkach, weselu, organizowaliśmy Garażówki z discopolo, Garażówki z Tadzikiem i Elą, bądź spontaniczne grille na Babrach. Opijaliśmy sukcesy i przed każdym zdanym egzaminem siedziałam z lamami długo na polu. Jeździliśmy w nocy na Babry, w nocy nad stawy, w nocy na wiejskie imprezy, w nocy na rynek, w nocy pod Hale, w nocy na kebaba i w nocy na pizze. Byliśmy na turniejach piłki halowej.Udało nam się odwiedzić pare cudownych miejsc, znaleźliśmy miejscówki z najlepszym jedzeniem, restauracje z najlepszą latte, stajce paliw z najfajniejszym mydełkiem i najcudowniej pachnącą świeczkę. Próbowałam z dziewczynami uczyć się w Ikea, uczyć w czytelni, uczyć przed wykładami, w trakcie, podczas, po. Nie zawsze były rezultaty. Był stężony h2so4, digestorium, menisk dolny czy górny, dziurawe hałaty. Były urodziny, wino, śpiewy do rana. Dwudziestego siódmego kwietnia wrzuciłam grosik do źródełka i pomyślałam marzenie, które spełniło się równo po dwudziestu dniach. Damian spełnił swoje marzenie i obronił INŻYNIERA, jednocześnie był to najgorszy dzień ever. Opijaliśmy to długo. Zaczęłam prawdziwa pracę, przekonałam się czym jest wartość pieniądza, przeżyłam milion załamań nerwowych. Pojechaliśmy do Zakopanego. Lało, były zagrożenia powodziowe, urwał się most, byliśmy milion razy na basenie, było zimno, była mgła, przeszliśmy milion kilometrów, nie chciałam się wspinać po górach. Nie spotkało mnie w życiu nic piękniejszego i cudowniejszego niż ten wyjazd. Pojechaliśmy z sukienką i pierścionkiem, tańczyłam na krupówkach z diamentem na serdecznym palcu i powiedziałam" TAK!!1" , płakałam i ludzie nam gratulowali. Oglądaliśmy wilka do 6 rano, na samej Gubałówce dziękowałam, że to mnie spotkało. Mieliśmy widok z okna na samo Zakopane a w niedziele nie było już mgły. Mamy zdjęcie z owieczką i siatke oscypków. Pojechaliśmy znów do Dźwirzyna, wsiedliśmy w honde i na 8 dni Świat zniknął. Jedliśmy pierogi, siedzieliśmy na balkonie i prawie w kocach nad samym morzem, sprzedaliśmy dzieciom zamek z piasku za muszelke, grillowaliśmy, spacerowaliśmy, pływaliśmy statkiem, jedliśmy wszystko z biedry, byliśmy na disco, jedliśmy wifony all day all night,piliśmy najgorsze wino na świecie, codziennie mieliśmy iść na wschód słońca, byliśmy na diabelskim młynie, tym razem ani razu nie zjedliśmy ryby, spadł nam kocyk z 3 piątra, padał deszcz a rano oglądaliśmy bajki. Dużo było kotów w 2014, dużo wyjazdów, wzruszających chwil, to był taneczny rok. Tańczyliśmy wszędzie, w pokoju przy zgaszonym świetle, w salonie, na drodze, na imprezach, na spacerach i u babci na tarasie. Skoda przejechała z milion kilometrów, byliśmy w Niepołomicach, Gdańsku, Dźwirzynie, Ojcowie, Zakopanym, Żywcu, Wadowicach, Nidzicy.. Zaczęlimy z Damianem razem pracować, kupiliśmy lustrzankę i chodziliśmy z Puszkiem na spacery. Byliśmy w pracy 14 godzin. Srylion razy byłam u weterynarza, u babci, na konsultacjach.. Spędziliśmy cudowne chwile z Rodziną, 50lecie Babci i Dziadka jest wydarzeniem roku, zaraz po Zaręczynach.Pojechaliśmy na wymarzony bal Sylwestrowy. W tym wszytskim było bardzo dużo dobrych duszyczek. Otaczaja Nas wspaniali ludzie, których kochamy. To Wam chcę podziękować za ten wspaniały rok. Oby 2015 był lepszy i pełny radości. I życzę wszytskim zdrowia, bo jest ono najważniejsze!