A tak.
Już jest lato.
A u mnie wiosenne odczucia zaczęły budzić się dopiero teraz ;)
Ach.
Nie ukrywajmy.
Była to naprawdę miła odmiana, tak usiąść sobie z kimś na ławce. Bez piwa.
Pogapić się w bajoro rozpościerające się przed sobą.
Nie przejmować się tym, że co chwila ktoś przed Tobą przechodzi.
Gadać o wszystkim i o niczym, wręcz wchodząc sobie w co drugie, trzecie zdanie.
I po prostu, jeszcze raz, gadać.
Stęskniłam się za czymś takim. Naprawdę mi tego cholernie brakowało.
Mimo, że były to zaledwie dwie godziny, to w tym momencie zrobiło mi się jakoś cieplej na sercu.
Dostałam to czego brakowało mi przez ostatnie kilka miesięcy.
I chyba czuję, że znowu odżywam.
Praca już jest, więc nie ma się co przejmować :)
Nic tylko znowu, raz kolejny, przeć przed siebie i być sobą :)
"I'm a bitch, I'm a lover
I'm a child, I'm a mother
I'm a sinner, I'm a saint
I do not feel ashamed
I'm your hell, I'm your dream
I'm nothing in between
You know you wouldn't want it any other way
So take me as I am
This may mean you'll have to be a stronger man..."
Znowu się uśmiecham :)