piszę tu, więc musi być źle :]
wyciszyłam telefon, leżę na łóżku, piję herbatę w ulubionym kubku, a obok mnie biologia po francusku i francuski. pomijając to, że jest sobota wieczór niby wszystko jest normalnie. zauważ - niby. rzucając telefonem rano wyłączając budzik, tuszując rzęsy, parząc się kawą, spiesząc się do domu, siedząc w klubie, pijąc drinka, biorąc prysznic ; nie jest tak samo, nie jestem tą samą osobą. sama nie wiem kim jestem. kurwa mać. co się zmieniło? w nas wszystkich? dorośliśmy? chyba o wiele za szybko alo zbyt intensywnie. z jednej strony nigdy nie chciałam żyć, przejmując się tylko sobą, odklepując swoje w szkole, w domu,a wieczorem odreagowac i rano od nowa. z drugiej jako trzynastoletnia siksa marzyłam o byciu w dobrym liceum, wysokich wynikach, zadowoleniu rodziców, a zarazem bycią niegrzeczną dziewczynką. wyszło mi to wszystko jak nic innego. ale za nic nie daje nawet uśmiechu na twarzy.
nie mogę siebie odnaleźć.
dziękuję, dobranoc