Siema!
Mija już 3 dzień po pierwszej kolonii w tym roku. Prawie miesiąc po obronie licencujsza, którego zdałem na 5!
Do egzaminu licencjackiego uczyłem się niedługo, po prawdzie bałem się czy dam radę się obronić.
Na szczęście dałem radę! (Na bank dzięki tortowi śledziowemu!). Gratuluję wszystkim, którzy również dali radę!
A tym, którzy nie, życzę powodzenia przy następnym podejściu. Powoli (kłamię, bo czas goni) muszę zastanowić się
nad kontunuacją studiów. Sam jeszcze nie wiem, gdzie i jaki kierunek wybrać. Czas pokaże.
Zaraz po licencjuszu wybraliśmy się na grilla - standardowo ( i mam nadzieję tradycyjnie) do Ewy ;)
Zauważyłem jak mały jest świat! I, że wszędzie są znajomi, znajomi znajomych i rodzina
Grillowanie się udało. Później udałem się z Ewą na 12-godzinny maraton Władcy Pierścieni.
Nie przysnąłem! Ale byłem skonany ogromnie. Było great!
Pozałatwiałem wszelkie formalności związane z pracą, po czym 30ego pojechałem do Koszalina
co by rozpocząć 10-dniową kolonię w Dąbkach. W tych okropnych Dąbkach, które rok tem dały mi same traumatyczne
przeżycia. Na szczęście nie tym razem. Ogarnięte dzieciaki, zero problemów (no prawie) i multum śmiechu, kotów astralnych,
bitew na balony z wodą i słońca. Spaliłem się szybciutko, bo już 3ego dnia, ale w większośći opaliłem się ładnie .
Świetna atmosfera nie tylko na całej kolonii, ale przede wszystkim w "kadrze".
Bardzo się cieszę, że swoją obecnością zaszczyciła nas Paulina, pani od kocich astralnych podróży,
kotów astralnych, szatańskich pomiotów etc. etc. etc. . Ah. i fatalnego dzika
Naprawdę jestem zadowolony :) Mam szczerą nadzieję, że kolejne dwa turnusy będą równie dobre.
Tym czasem idę tracić czas na rzeczy niepotrzebne i infantylne
Także,
SiJa
heheszki!
Tęskno dziewczęta!