No siema ludzie, to ja. ja, ta prawowita właścicielka fbl. powiem tak, zbyt duzo sie działo, nie miałam ani czasu, ani najmniejszej ochoty tu pisać, cóż, wcale nie jest lepiej, ale jak już obiecałam to wracam. Ogolnie to wokół mętlik. Nie ogarniam już uczuć i życia. Najgorsze co moze być to chyba stracić najważniejszą osobę. Nawet, gdy jest źle, czy cokolwiek, w czasie kłótni, czy nawet po rozstaniu, gdy ten 2 człowiek cierpi, tego 1 cholernie boli. Boli i nie moze nad tym zapanowac. Próbuje cokolwiek zrobić, pomóc, ale nic.. bo przeciez jest tylko jednym jebanym człowieczkiem. No cóż.. Niby domyśla sie, dopuszcza różne opcje, bardzo prawdopodobne, ale nadal nie może tego objąć rozumem, być może tego wszystkiego jest za dużo. Do tego co.. niby wie, niby chciałby wszystko powiedzieć, wykrzyczeć, a nie może. to wszystko zostaje w nim, tłumi to w sobie, chociaż nie chce. Ale on nad tym nie panuje, nie umie. moze po prostu juz boi sie mowic..? boi sie, ze bedzie jeszcze gorzej? Błąd. gorzej nie może być.. jesli chodzi o relacje. Niby mimo wszystko warto sie przełamać i powiedzieć to wszystko.. w końcu i tak z czasem to wyjdzie. Ale jak, jak do cholery? mowie po raz kolejny, jestesmy tylko jebanymi kukiełkami w teatrzyku, ktoś pociąga za szurki i cieszy się z naszego cierpienia. Bo.. Pisałam z pewnym moim przyjacielem i on to tak pięknie ujął 'Czasem to coś pozwala się wspiąć człowiekowi wysoko, by upadek bardziej bolal' jakoś tak to brzmiało. i to prawda, cholerna prawda. Wgl.. życie jest zajebiscie poplątane, i kto wszystko zrozumie, rozwiąze, to chwała mu, bo to na dobrą sprawę jest nie do ogarnięcia. Mimo tego wszystkiego, mimo tych jebanych upadków i jebanego bólu.. czemu człowiek nadal sie podnosi, jesli nie ma juz nic? czemu do cholery? bo nadal cos czuje, i to jest ta lina. to jest to, ,co przywiązuje nas do kogoś. Cos co trzyma, na czym wisimy nad przepaścią. mimo, ze moze i juz nic nie znaczymy dla tej osoby, mimo tego całego syfu zwanego życiem, my żyjemy, bo jest ten ktoś, to co, że jesteśmy martwi, żyjemy.. bo kurwa. i tak i tak ten ktoś będzie sensem. i nie zmieni zdania, nie można się odkochać w przeciągu kilku dni, i tak perfekcyjnie udawać w przeciągu kilku miesięcy, tym bardziej nie taka osoba jak ten ktoś. dlatego to mi nie daje spokoju i draze.. i co, ze juz w sumie domyśliłam się jak jest, było.. i co z tego, skoro nawet nie umiem tego powiedzieć? Cóż.. jak to ostatnio mówię, czas pokaże, jestem pewna, zawsze pokazuje. teraz po cześci tez już swoje pokazał...
https://www.youtube.com/watch?v=QTUlKq0qs08
'Życie jest tajemnicą, która wymyka się wszelkim definicjom.'