Każdy z nas doświadczył w życiu czegoś, co go bardzo dotknęło, zraniło. Czegoś, czego nigdy nie zapomni, co siedzi glęboko w jego pamięci, umyśle. Co sprawia, że mamy pewne nieuzasadnione obawy że stanie się najgorsze, mimo że tak naprawdę wiemy, że nie będzie to miało miejsca. I w zależności od naszej psychiki przeżywamy to mocniej/częściej lub słabiej/rzadziej. I tak naprawdę nie mamy na to wpływu, choćbyśmy bardzo chcieli, nie za bardzo jesteśmy w stanie to zmienić. Można nad tym pracować, ale trwa to latami i wymaga wiele poświęcenia, skupienia, pracy nad sobą. Ale jak to mówią, dla chcącego nic trudnego. Szczególnie jeśli ma się jakąś dobrą motywacje, wtedy nic nie jest problemem.
Zapytałam kolegę jak najlepiej radzić sobie z traumą, jego odpowiedź brzmiała: poznać kogoś, kto przewróci nasze życie do góry nogami, zmieni naszą samoocenę, pomoże nam zaakceptować samych siebie. Coś w tym jest (: