Dzień dobry Misiu, masz te czekoladki o które Ciebie prosiłam? Czy możesz posłodzić mi jeszcze bardziej, tak żebym w końcu zwróciła tą wcześniejszą chałwę, proszę słódź mi jeszcze... no kur*a posłodź!
Może powiem tak, to wszystko jest tak pojebane, że nie mogę wyrazić inaczej mojej dezorientacji i zniesmaczenia w tej sprawie bez udziału prymitywnych wulgaryzmów. Nienawidzę tej ciągłej wojny ojca i matki. Zarówno ona jak i on zachowują się jak dzieci, z tą tylko różnicą, że mają pod sobą jeszcze innego bachora, od nich zależy to jak ten smarkacz będzie funkcjonować, zarówno fizycznie jak i psychicznie.
A może tak po prostu wszystko to w cholerę i od następnego roku na zaoczne i do roboty pójść, tiaa... Tylko gdzie ja znajdę zatrudnienie, ha! Tak ażeby wyżyć i opłacić studia, albowiem głupia ja podreptałam do LO, a mogłam przewidzieć, że rodzona matka będzie traktować mnie jak pasożyta, a ojciec jak zwykle zapomni o moim istnieniu i co lepsze o tym jak mam na imię, mogłam to przewidzieć i pójść chociaż do technikum! Mogłam, prawda?!
Ludzie, cieszcie się z tego co macie.
Ja się staram, cały czas się staram...