dobry. Dziś dobry. Wróciłam z miasta doslownie 3 min temu. było ok, ale to nie to, co u babci ;P. Ciągle mam przed mymi patrzałkami wypady do Klenia ( z jednej z tych wypraw pochodzi owe zdjęcie, a na nim JA z zapchaną gębą śliwkami), a ta wichura i ogolnie moje mądre aforyzmy, które sama tworzyłam, albo bułeczki, albo Kuskowo, albo malyny, wracam. Dzis mija 2 tydzien, kiedy mnie nie ma, a ja czuję, jak by to był rok, albo dwa. I jak patrzę na te zdjęcia nasze wspólne, to mam ochotę nawet tak pobiec. No, ale cóż, dopiero we wrześniu znow Was wszystkich zobaczę. Ostatni tydzień, który dobiega już ku rychłemu końcowi spędziłam nad Bałtykiem.. Było ciekawie.. nie powiem ;))
Robiąc bilans wakacji:
-nauczyłam się rzucać do kosza osobiste ( za co serdecznie dziękuję Mackowi i Piotrkowi, a głównie dziekuje ich ceirpliwości ;) )
- zgubiłam 3 pary okularów przeciwsłonecznych, zepsułam 2 (ale to taki standart)
- zwiedziłam całą Polskę (dosłownie !)
- znów poszerzyłam listę mych aforyzmów (Mazowsze dobrze wpływa na poszerzanie horyzontów ;P )
- przywiozłam tonę bibelotów, prezentów i innych dupereli
- utopiłam telefon, który własnie z 3 godziny temu odparował, po 5 dniowej reanimacji
- ryczalam, wraz z dziewczynami, nad ich biednym losem
- nie stałam się wdówką ( i chyba to jest kulminacyjny punkt mej wypowiedzi)
No, jeszcze kilka punktów pozostało do zrealizowania, np jutro bookuje bilety. ;) jest ok. Dziekuje Wam wszystkim za godziny poświęcone MI.
za 2 notki przenoszę się na
www.attached.photoblog.pl
ale jeszcze o tym nie myślę. ;)