ej, dzisiaj mi się zebrało na sentymenty. Jakoś tak. I to zupełnie przypadkowo ! I widząc, inaczej przypominając sobie nasz pobyt w Anglii, te wiecznie (zreszta moje) szukania czegoś, te odśpiewane, niczym o pełnych godzinach "Goodbye my lover", te zwierzenia co do ideałów, te smsy, te zakupy, te śmieci, ten syf robiony głównie przez mnie, ta łazienka, Ci ludzie, ten traktorek-mini-do-koszenia, ta atmosfera, ten stateczek, te spotkania, Ci ludzie x2, ten klimat, te jazdy, lekcje, McDonald's, intrygi, lole i żale, śmiechy, depresje, kuerczę chcę jeszcze raz.
Zdjęcie robione w ostatnim dniu. Pamiętam jeszcze, jak byłyście spakowane, a ja Wam tak mędziłam, że jeszczew zdjęciue, a jeszcze łózko macie nie zrobione, i w końcu sama sie ledwo spakowałam. Zresztą, widać, gdyż ma piękna walizka, bez Hollywooda i bez posuwu stoi do połowy niezapakowana. I jeszcze wiecie co pamiętam ?! Pieszą wycieczkę do miasta, jak się Płosza wkurzała, i jeszcze pamiętam, jak uskuteczniałam spacer farmera, i jeszcze pamiętam, jak zaciekle wybierałam chustki na szyję. Kurczę, lubię być sentymentalna.A obok, sławetne śmieci.. Eh, ile ja wtedy żżarłam zupek !. O Matko, aż mi coś słonego sppływa po policzku.
A na to zdjęcie spoglądam z nadzięją, że się jeszcze powtórzy
Magdo, Marto, Magdo było przecudownie.
a tak btw, to ja sobie cholera zrobię tą łazienkę (z Norwich). No.