Hejka.
Dzis chyba rozpoczelam nowy rodzial w zyciu. Nie jestem pewna, ale jestem szczesliwa.
Dzis plakalam przez Daves'a, jednak nie byly to lzy smutku. Bylam szczesliwa, ze jest ze mna w czasie, gdy wcale nie musi.
Zakochalam sie? Nie wiem. Moze po prostu dobrze sie dogadujemy. Nie ma problemu, jesli zabieram jego rzczy bez pytania, jest zawsze mily i mnie wyslucha. Idealny, co?
To taki promyczek nadziei. Zalosne, wiem.
Ale jednak powoduje usmiech.
Sa tez osoby, ktore mimo, ze sa daleko, czuje, ze sa ze mna.
Jednak.. Sa osoby, ktore zdmuchuja swieczke, ktora daje mi swiatlo w tunelu.
Myslalam, ze sa moimi znajomymi, dobrymi, z ktorymi zawsze mozna porozmawiac... A tu?
Kira traktuje ludzi przedmiotowo - ona jest moja, on jest moj, nie gadaj z tym i tym... Biedna Chloe... Nawet juz nie mozna z nia pogadac normalnie, bo jest doslownie oblegana przez 'Smierc'
A zdjecia? Dziekuje za edycje mojej kochanej Monice ;x Zawsze mozna na nia liczyc, i jest ona wlasnie jedna z tych osob, ktore zapalaja swiece na nowo, tylko po to, bym nie upadla na skaly.
http://www.photoblog.pl/satisfiedx3/139664963