photoblog.pl
Załóż konto

leżący w nieładzie

idący środkiem ulicy chłopiec zdawał się nie kontrolować. jego twarz malowała złość, a zaciśnięty w dłoni kij do palanta świstał w powietrzu muskając, niemalże, omijające go samochody. chłopiec nie celował w wybrany cel lecz torował sobie drogę i nie zbaczał z trasy wyznaczonej mu przez podwójną ciągłą. kierowcy zatrzymywali się i wykrzykiwali swą złość na chłopca, który nie zwracał na nich uwagi. był tak opętany, że nie dopuszczał do siebie nie tylko samochody, ale również poirytowanych przechodniów chcących zabrać go z ulicy. jego kij do palanta wyglądał na ciężki, a wzrok miał niezwykle zawzięty i złowieszczy. był ciepły wiosenny poranek i dużo ludzi spieszyło się właśnie do pracy. im bliżej centrum miasta zbliżał się chłopiec tym większy tłum go otaczał. niektórzy, nie bacząc na fruwający obok ich głów kij, zaczęli odważniej podchodzić do chłopca. ten z początku bronił się zawzięcie i kilka razy trafił kogoś dosyć mocno. nie zatrzymało to impetu tłumu. pochwycony i obezwładniony wierzgał i sapał bez słowa, wiązany konopną liną. jego oczy nabrały jeszcze bardziej wściekłego wyrazu, a z ust toczyła się piana. spieszący się do pracy ludzie zadzwonili po odpowiednie służby i oddalili się pozostawiając chłopca pod wielkim gmachem banku przed, którym został pochwycony. miotający się i skomlący przyciągał dużo uwagi. po kilku minutach podszedł do niego niewysoki, łysawy mężczyzna w fantazyjnie kolorowej koszuli i spodniach w kratkę. kiedy tak na niego patrzył czoło podniosło mu się i widać było rosnące podekscytowanie. z szeroko otwartymi ustami podniósł lewą rękę do góry, jednocześnie wskazując palcem, prawej ręki, chłopca. jeszcze chwile łapał powietrze by ,w końcu, wybrawszy odpowiedni kierunek, zacząć wykrzykiwać na cały głos:

-ludzie! patrzcie i uczcie się od tego tutaj! wyjścia sobie nie dał i omotany więzami przyjaźni międzyludzkiej pokazuje nam wszystkim alternatywę na życie doczesne! cenę za chwilę wolności myślowej zapłacił na własne życzenie! poddał się za nas i leży tu, w nieładzie, świadomy swojej boskości i siły - tłum, z początku zaskoczony, zaczął się zacieśniać wokół chłopca i tajemniczego mężczyzny w koszuli i sandałach - spójrzcie na niego! oznaką jego wyższości nad nami jest jego bezkształtna czupryna i brudna nieodziana skóra!, jego nagość przykryta więzami i leżący obok kij! jesteś wielki o "leżący w nieładzie"! kochamy cię i modlimy się do ciebie!

na co tłum zgromadzony wokół nich zaczął klękać i wyciągać ręce w stronę chłopca. ten najpierw znieruchomiał i złość na jego twarzy przerodziła się w zdziwienie, lecz wkrótce, zdawał się, już tylko, słuchać i oglądać to wszystko zaciekawieniem.

- kochamy cię "leżący w nieładzie"! pobłogosław nas "leżący w nieładzie"!- wykrzykiwał tłum.

- o wielki "w nieładzie" objaw nam prawdę i pokaż nam jak żyć byśmy od dnia dzisiejszego godnie reprezentowali cię w naszych domach i w otoczeniu naszym! prosimy cię okaż nam łaskę i powiedz czego pragniesz w zamian?! - skończył niemal lamentując człowiek w kraciastych spodniach. wznosił ręce do góry i kłaniał się w stronę spętanego chłopca.

- powiedz czego od nas oczekujesz ooo wielki "leżący"?! oddajemy Ci nasze dusze i serca! - po czym dało się słyszeć pomruk tłumu podobnej treści.

chłopiec nadal nie reagował patrząc na widowisko toczące się wokół niego.

- daj nam szansę o wielki leżący! powiedz czego pragniesz?! - nawoływał człowiek w koszuli i powtarzał po nim tłum.

po kilku tego typu hasłach chłopiec poprosił żeby go rozwiązano. wstał i podniósł swój kij. miał na sobie tylko bladoniebieskie slipki i podarte trampki. stanął w rozkroku i założył sobie kij na ramię. jego twarz była teraz skupiona i poważna. patrzył na wszystkich w milczeniu, a oni patrzyli na niego. ta chwila trwała w nieskończoność. cisza, która ogarnęła okolicę zdawała się być absolutną. samochody przestały warczeć, psy ujadać, a otaczający go ludzie znieruchomieli.

- wyście chyba wszyscy ochujeli! - wykrzyknął nagle chłopiec - może i jestem upośledzony, ale nie dam się wrobić w boga! szukajcie sobie innej ofiary losu! szuje!

powiedział to i uciekł, a ludzie z tłumu rozeszli się każdy w swoją stronę i miasto zaczęło żyć, z powrotem, swoim rytmem. próby nigdy nie ustają. co jakiś czas jakiś głupiec daje się na chwilę nabrać i postawiony na piedestale, spada z niego szybko i z wielkim hukiem, obciążony problemami świata.

ci mądrzejsi od zawsze noszą przy sobie jak najdłuższy kij.

Dodane 5 MARCA 2018
461
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika kudlateteksty.

Facebook fanpage

Informacje o kudlateteksty


Inni zdjęcia: Wy tam na wsi też działajcie bluebird11Służba i codzienność pamietnikpotwora:) dorcia2700... maxima24... maxima24aujourd'hui quen... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24