Opowiem wam pewna historie pewnego chłopaka i dziewczyny.
Żył sobie chłopak o imieniu Michał....żył sobie w zgodzie ze soba, miał on wiele dziewczyn w soim życiu ale nie wiedział czy to ta prawdziła miłość...Chodził utrapiony i nie widział co zrobić ze soba...wpadł na pomysł ze nie bedzie na siłe szukał prawdziwej miłosci....powinna sama przyjsc....mija miesiac,pół roku, rok.
W jego życiu nic sie nie zmieniło zył samotnie... Wszysko sie zmieniło kiedy zobaczył pierwszy raz Agate jego serce przestało bić, myślał ze to anioł. W głowie miał mysli ze tak piękna kobieta jak ona na niego nie zwróci uwagi...ale los tak sie potoczył ze po jakimś czasie byli razem ze soba....na dobre i na złe...
ale po jakims czasie wszysko runęło ponieważ kłucili sie niezmiernie, traktowali sie jak wrogowie...
jaki morał jest z tego??
ja widze taki...:
nie jest sztuka znaleść miłosc swojego życia, ale wytrwać w niej....
takie moje małe odczucie....
I was thinking about You!!